Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy wróci trująca chmura

DARIUSZ HOP
Sąsiedzi ze Wschodu zafundowali nam własny Czarnobyl. Ta siarka kiedyś nas zabije - rozpacza Urszula Figura z Huty Kryształowej.
Sąsiedzi ze Wschodu zafundowali nam własny Czarnobyl. Ta siarka kiedyś nas zabije - rozpacza Urszula Figura z Huty Kryształowej. DARIUSZ HOP
Tamtej nocy nie mieli czasu na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy. Kilkadziesiąt osób, tak jak stało, musiało się w pośpiechu ewakuować. Choć nazajutrz wrócili do swoich domów, nie mają żadnej pewności, czy za kilka dni lub miesięcy nie będą musieli znowu uciekać. Jeśli zdążą… Nic dziwnego, że mówią, iż sąsiedzi ze Wschodu zafundowali im własny Czarnobyl.

Zagubiona wśród lasów Huta Kryształowa jest popegeerowskim osiedlem. Kilka budynków, w nich siedemnaście rodzin, razem około siedemdziesięciu osób, niespełna trzy kilometry od granicy z Ukrainą. Spokój tej osady został brutalnie zakłócony tydzień temu, w czwartkowy wieczór.
- Było już po 20., gdy do domu przybiegła przestraszona wnuczka. Krzyczała, że zbliża się do nas wielka chmura dymu - opowiada wyraźnie poruszona Janina Oleszkiewicz. - Wyszłam na podwórze. Widok, jaki ujrzałam, można chyba tylko porównać z apokalipsą. Wszystko wokoło spowiły śmierdzące opary siarki. Nie można było oddychać. Dym żarł w oczy i usta.
Grozę potęgowała niebieska łuna widoczna od strony Ukrainy. Ludzie w popłochu zamknęli się w swoich domach.
Zadzwonili po ratunek
- Zaczęła się właśnie druga połowa meczu Czechy - Grecja, gdy zadzwonił telefon - opowiada Józef Michalik, starosta lubaczowski. Wiadomość z Centrum Powiadamiania Ratunkowego postawiła starostę na równe nogi. Chwilę wcześniej odebrano tam telefon od jednego z mieszkańców Huty Kryształowej, który poinformował, że cała miejscowość jest spowita duszącym dymem. Prosił o pomoc.

Kilkanaście minut później w stronę Huty Kryształowej pędził już policyjny radiowóz. W tym samym czasie alarmujące wiadomości potwierdziła również patrolująca okolicę Straż Graniczna. W Lubaczowie powołano natychmiast sztab kryzysowy. Starosta postanowił sprawdzić osobiście sytuację na miejscu.
Ewakuacja!
- Im bliżej byliśmy Huty, tym bardziej gęstniały wyraźnie widoczne i wyczuwalne duszące opary siarki - opowiada starosta Michalik. - Snuły się wszędzie na wysokości około dwóch metrów nad ziemią. Czułem pieczenie oczu, ból głowy i suchość w gardle.
Szczęściem w nieszczęściu, jeszcze przed północą spadł deszcz, który rozrzedził opary, a północno-wschodni wiatr skierował je na Ukrainę. Pomimo tego kilka osób poczuło się na tyle źle, że trzeba było im udzielić pomocy medycznej.
Po przeanalizowaniu sytuacji sztab podjął decyzję: ewakuujemy mieszkańców!

Czy wróci trująca chmura

Nieczynne, ukraińskie kopalnie siarki są łakomym kąskiem dla złodziej złomu. (fot. DARIUSZ HOP)Do wszystkich rodzin dotarli strażacy i policjanci z wiadomością, że trzeba uciekać. - Byłam w domu, ale starałam się nie zasnąć, bo bałam się, że mogę się już nie obudzić - opowiada czternastoletnia Natalia Piś - Dla małych dzieci wyjazd był może i frajdą, ale my po prostu baliśmy się.

Autobus zawiózł ewakuowanych do szkoły w Baszni Dolnej. W pierwszej turze wyjechały kobiety z dziećmi oraz młodzież. Kilkunastu mężczyzn postanowiło mimo wszystko pozostać w domach. - Jestem już stary i chciałem zostać na swoich śmieciach - mówi Eugeniusz Borowicz - Mieszkam w Hucie już czterdzieści cztery lata, ale czegoś takiego nigdy tu nie przeżyłem. Ruskie nas tu kiedyś wytrują - dodaje.
Noc na materacach
Ponad pięćdziesiąt osób spędziło tę najstraszniejszą w życiu noc na materacach w szkole w Baszni Dolnej. Z Lubaczowa dowieziono im śpiwory, koce, ciepłe napoje i jedzenie. Jedną z ewakuowanych kobiet przewieziono wraz z trzytygodniowym niemowlęciem do lubaczowskiego szpitala.

Mieszkańcy Huty Kryształowej zastanawiali się całą noc, co wydarzyło się za pobliską granicą. To samo pytanie zadawały sobie władze powiatu lubaczowskiego oraz powiadomione o sytuacji służby wojewody podkarpackiego.
Paliła się siarka
Ukraińcy ograniczyli się do lakonicznej informacji, że dym nadciągnął ze wschodu z zapalonych torfowisk. Nad ranem, dzięki osobistym kontaktom na Ukrainie, starosta lubaczowski ustalił, że toksyczne opary wydobywały się nie z torfowisk, ale z płonącej kopalni siarki koło Niemirowa. Wybuch i pożar w kopalni spowodowali złodzieje złomu, odcinający palnikami gazowymi metalowe elementy. Palące się złoża siarki emitowały do atmosfery trujące opary tlenku siarki i siarkowodoru.
[obrazek3]W piątek rano przeprowadzono w Hucie Kryształowej specjalistyczne badania, które na szczęście nie wykryły skażenia gleby i wód powierzchniowych. Nie wiadomo, jaki wpływ toksyczne opary wywarły na uprawy. Przed południem mieszkańcy wsi wrócili do domów.
Niepewność jutra
- Boję się, co będzie dalej - mówi podenerwowana Janina Oleszkiewicz. - Kto wie, czy znów nie będziemy musieli uciekać? A jak następnym razem trująca chmura zaskoczy nas we śnie? Cały czas myślę o tym, czy to co się stało, nie odbije się na zdrowiu, moim, męża, dzieci i wnuków.

Tuż przy granicy z Polską są trzy nieczynne i niezabezpieczone kopalnie siarki. Zdaniem specjalistów, gdyby w nocy z czwartku na piątek nie spadł deszcz i nagle nie zmienił się kierunek wiatru, toksyczne opary siarki mogły dotrzeć szybko do leżącego 10 kilometrów (w linii prostej) od płonącej kopalni 13-tysięczego Lubaczowa. Taki czarny scenariusz może się ziścić w każdej chwili. Skutki mogą być tragiczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24