Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arbitrzy piłkarscy Mateusz Leś i Piotr Ptak nie dają się stłamsić związkowi

Marcin Jastrzębski
Po blisko dwóch latach od decyzji Trybunału: Ptak (drugi z prawej) i Leś (pierwszy z lewej) nadal muszą szukać wsparcia u kolejnych instytucji.
Po blisko dwóch latach od decyzji Trybunału: Ptak (drugi z prawej) i Leś (pierwszy z lewej) nadal muszą szukać wsparcia u kolejnych instytucji. Krzysztof Kapica
- Podkarpacki ZPN działał poza prawem - stwierdził we wrześniu 2011 roku Trybunał Piłkarski PZPN-u (obecnie Najwyższa Komisja Odwoławcza), który stanął w obronie dwóch rzeszowskich sędziów i odniósł się do działań działaczy wojewódzkiego ZPN-u.

Ówczesny organ odwoławczy piłkarskiej centrali podkreślał, "iż z podobnymi przypadkami rażącego naruszenia prawa związkowego przez organy dyscyplinarne, a wręcz działaniem poza jego granicami nie spotkał się w dotychczasowej praktyce".

Ówczesną wycieczkę do Warszawy Leś i Ptak uznali za udaną. Jednak do tej pory nie mogą prowadzić ligowych spotkań. - Szukamy oficjalnej odpowiedzi, dokumentu. Dlaczego? - pytają obaj, którzy chcą wrócić do sędziowania.

Zaczęło się..
Gdy tuż po ogłoszeniu tego wyroku, opublikowaliśmy zdawkową informację w naszym portalu, nie musieliśmy długo czekać na reakcję władz Podkarpackiego ZPN-u, które na temat Ptaka i Lesia miały swoje zdanie.

- Proszę. Piszcie sobie o Ptaku i Lesiu jak najwięcej. Róbcie z nich bohaterów. Kto zna to środowisko bliżej, wie, jakimi arbitrami byli. Tacy święci nie są - przekonywał autora tamtego i tego artykułu prezes Podkarpackiego ZPN-u Kazimierz Greń, który nie zamierzał wyjaśniać szczegółów.

- Ja w kompetencje kolegiów, wydziałów i komisji działających w wojewódzkim ZPN-ie nie wchodzę i za decyzję np. przewodniczącego kolegium sędziów nie odpowiadam - mówił w swoim stylu szef podkarpackiej piłki.

Doświadczeni sędziowie pozostali na lodzie. Zniknęli z obsad. Piotr Ptak przestał pełnić funkcję szefa rzeszowskiej grupy szkoleniowej, a ich kłopoty zaczęły się dzień po towarzyskim meczu Resovia - Wisła Kraków (rozegrany 4 września 2010 roku).
Głównym arbitrem tego meczu był Ptak, Leś był asystentem, a drugim asystentem był Robert Put. Sędzią technicznym Dominik Bernat. Cała czwórka dla związkowych kolegiów sędziowskich zniknęła sędziowskiej mapy.

Mieli dość
Dwaj ostatni po usunięciu z obsad, na własne życzenie, zakończyli przygodę z gwizdaniem.

- Przestałem widzieć sens mojego zaangażowania. Nie dowiedziałem czemu zostałem tak potraktowany. Zaś z Kolegium Sędziów, które jedynie bezkrytycznie wykonuje polecenia prezesa, nie chcę mieć już nic do czynienia - podkreślał Bernat, który podobnie jak pozostali pokrzywdzeni sędziowie nie miał złudzeń, kto tak naprawdę stał za ich karą. Dla lepszego zrozumienia problemu przywołali sytuację z 2005 roku podczas obchodów 100-lecia klubu z Wyspiańskiego, gdy Resovia towarzysko grała z Górnikiem Zabrze (wynik 1-3). Wtedy prowadzili ten mecz: Adam Kajzer, Piotr Ptak i Rafał Greń.

- To ostatnie nazwisko zapewniło spokój pozostałym - ocenia Leś.

Zgłoszeni do...
Związek utrzymywał, że wspominania czwórka nie zgłosiła należycie chęci sędziowania spotkania Resovii z "Białą Gwiazdą".

- Wystąpiłem do Kolegium Sędziów rzeszowskiego podokręgu z pisemną prośbą o nie obsadzanie mnie i trzech innych arbitrów na mecze ligowe w tym dniu z powodu zaproszenia na mecz Resovii. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, którą zwyczajowo traktuje się jako wyrażenie zgody - wspomina Ptak. Jak podkreślał organizator tego meczu (Stowarzyszenie Kibiców Resovii), procedura zabezpieczenia jubileuszowego spotkania wyglądała tak samo w 2005 i 2010 roku. - Wtedy także skierowałem się bezpośrednio do potrzebnych nam sędziów - wspominał Witold Walawender, dyrektor biura zarządu Resovii.

- I jak tu nie szukać złej woli naszych przełożonych - załamują ręce Leś i Ptak, który w ostatnim czasie wysłali stosowne pisma do: zarządu PZPN-u, prezesa PZPN-u Zbigniewa Bońka, Ministerstwa Sportu, a także do władz Rzeszowa. Na tych ostatnich sędziowie liczą najbardziej, bo to organ, który nadzoruje stowarzyszenia w Rzeszowie, w tym również Podkarpacki ZPN.

Chcą konkretów
Pierwsze komentarze w sprawie skarg Ptaka i Lesia zdobył rzeszowski oddział telewizji publicznej. - Przygotowujemy pismo do Podkarpackiego ZPN-u w sprawie wyjaśnień. Jeżeli otrzymamy je, zainteresowanych sędziów poinformujemy - powiedział w TVP Rzeszów Stanisław Sienko, wiceprezydent Rzeszowa.

- Sprawa jest skomplikowana, na pewno w stosownym terminie odpowiemy na zapytania sędziów z Rzeszowa - obiecała w TVP Katarzyna Kochaniak, rzecznik prasowy Ministra Sportu i Turystyki. Kiedy Ptak i Leś poznają pierwsze decyzje? Teoretycznie powinno to nastąpić już w tym miesiącu.

Rzeszowianie sporo nadziei pokładają w Ministerstwie, bo zapytania do zarządu PZPN-u złożyli już w marcu.

- Musieliśmy podjąć bardziej zdecydowane kroki, bo pisemne zapytania, jakie kierowaliśmy w ostatnich miesiącach do Podkarpackiego ZPN-u były zwracane - tłumaczy Ptak.

Kto rządzi w grupie?
Po decyzji Trybunału w rzeszowskiej grupie szkoleniowej sędziów, do której należeli Ptak i Leś (obaj sędziowie klasy okręgowej) łatwego zadania nie mieli kolejni kierownicy tej grupy. Do feralnego meczu szefem KS Rzeszów był Ptak.

Błyskawicznie jego funkcję przejął Andrzej Świder, ale jesienią 2012 roku zrezygnował z swojej sędziowskiej przygody. W międzyczasie jako kierownik, musiał m. in. godzić się na ściąganie przez zarząd Podkarp. ZPN-u z obsad Lesia i Ptaka.

- Nic dziwnego skoro w kwietniu 2012 roku prezes Greń osobiście stawił się na nasze szkolenie i zakomunikował na forum całej grupy, że jesteśmy wykluczeni ze struktur podkarpackich sędziów.

Ponoć określiła to uchwała zarządu, a my jej do tej pory nie widzieliśmy - irytują się rzeszowscy sędziowie. Świder, który ma za sobą blisko sto meczów w I i II lidze (jako asystent), jako kierownik rzeszowskiej grupy nie przypadł do gustu swoim przełożonym, bo pozwalał Lesiowi i Ptakowi uczęszczać w szkoleniach. Musiał jednak zabronić im udziału w egzaminach, za co później ich przepraszał.

- Miałem sentyment do sędziowskiego środowiska, ale przez ciągłe ingerowanie w moje kompetencje, zniechęciłem się do reszty. Powiedziałem sobie dość - podkreślał Świder.

- Nie miałem podstaw do karania Ptaka i Lesia i było mi niezręcznie słuchać uwag moich przełożonych, którzy uważali, że ta dwójka nie może sędziować. Próbowałem się dowiedzieć, dlaczego mam nie uwzględniać ich w obsadach. Konkretnej dyskusji na ich temat jednak nigdy nie było, a wynajmowanie ochrony do tego, by nie wpuszczać ich na szkolenia, chyba nie wymaga dodatkowego komentarza. Najbardziej boli mnie to, że przez takie działania tracimy wartościowych sędziów. Tak jak szkoda mi Ptaka (50 meczów jako asystent w Ekstraklasie - przy. red.) i Lesia, tak samo żal mi niedawnego III-ligowca: Andrzeja Zwierzchowskiego. Nie możemy pozbywać się dobrych arbitrów. Nie tylko mnie, boli taka polityka zarządu. Nie mogłem się z nią godzić. Bez "dziękuję", bez oficjalnego "dowiedzenia" zostałem zrzucony z funkcji kierownika. Taki styl mianowania i odwoływania funkcji w kolegium też o czymś świadczy - podsumował Świder, którego następcą został wspomniany Zwierzchowski. Ten w grudniu ubiegłego zakończył swoją aktywność w strukturach KS-u Rzeszów.

- Mam święty spokój i niech tak pozostanie - powiedział nam popularny "Mały", który tuż przed końcem ubiegłego roku złożył rezygnację z pełnionej funkcji i wniosek o skreślenie go z listy sędziów rzeczywistych. - Nie chce niczego komentować, bo nie mam ochoty wracać do osób i otoczenia, jakie zarządzają kolegiami sędziowskimi - wyjaśnił nam zdystansowany Zwierzchowski. Obecnie kierownictwo w grupie sprawuje Mieszko Sobczak.

Nieuniknione pytanie
Jedynym, który uchwałę Podkarpackiego ZPN-u widział jest Grzegorz Stęchły, który z Podkarpackim ZPN-em rozstawał się w marcu tego roku.

- Zanim objąłem stanowisko przewodniczącego Kolegium (lipiec 2012 - przy. red.), sprawę znałem jedynie z "Nowin", a gdy pełniłem już swoją funkcję w związku, z obowiązku próbowałem poznać szczegóły - wspomina Stęchły, który chciał otrzymać kopie tej uchwały.

- Niestety, mogłem na nią tylko popatrzeć. Rozmawiałem z oboma arbitrami, co też nie spodobało się prezesowi. Zarząd związku wykluczył Ptaka i Lesia swoją uchwałą, choć jedynym organem, który może takie kroki podejmować jest Wydział Dyscypliny. Miałem spętane ręce - podkreśla Stęchły, który nie tęskni za pracą w związku.

Obecny szef Kolegium Sędziów Podkarpackiego ZPN Rafał Sawicki nie śpieszy się do komentowania tej sprawy, bo jak podkreśla nie ze wszystkimi zaległymi i bieżącymi sprawami Kolegium już się zapoznał.

- Szefem tej komórki Podkarpackiego ZPN-u jestem dopiero 1,5 miesiąca. Obecnie, sporo energii wkładać muszę w odpowiednią organizację pracy sędziów w rozgrywkach, które w tej rundzie są dość specyficzne ze względu na liczne przełożenia. O Ptaku i Lesiu coś słyszałem, ale za mało by wydać jakąkolwiek opinie - powiedział nam Sawicki.

Kiedy Ptak i Leś wrócą do sędziowania? - Podkarpacki ZPN uwziął się na nas, ale my nie zamierzamy dać się stłamsić. Liczymy na to, że podjęte przez nas kroki odwoławcze nie pójdą tym razem na marne - zakończyli zdeterminowani sędziowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24