MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Boks w centrum Rzeszowa. Kto zaczął awanturę?

Andrzej Plęs
sxc.hu
Prezydent Rzeszowa przeprosił angielską ekipę bokserów za napaść chuliganów. Tymczasem zgłosili się do nas uczestnicy zajścia, którzy inaczej opisują tło wydarzeń.

Krzysztof ma wątpliwości, czy w rzeszowskim parku chuligani napadli na angielskich bokserów, czy było odwrotnie. Bo to on - jak twierdzi - był ofiarą agresji sportowców z Wysp w jednym w lokali i wie, do czego są zdolni.

- Zaczepili nas jeszcze na rynku, byli roześmiani, uprzejmi, jeden z nich mówił po polsku, pytali o dobrą knajpę w Rzeszowie - opowiada Anna, żona Krzysztofa (obydwoje zastrzegają, by nie ujawniać ich danych - red.).- Wskazaliśmy im Pewex. Potem jeszcze raz natknęliśmy się na nich w Pewexie. I to boleśnie.

Dwójkę młodych Polaków Anglicy wypatrzyli wewnątrz, kiedy oboje byli w pomieszczeniu dla palących. Anna opowiada, że wciąż byli uprzejmi, ale bardzo natarczywie zapraszali oboje do swojego stolika.

Nie mieli pojęcia, kim są Brytyjczycy, nie słyszeli o rozgrywanym w Rzeszowie międzynarodowym turnieju bokserskim, rozmowa przy stoliku obcokrajowców była sympatyczna do chwili, kiedy zagraniczni goście poczęli w niewybredny sposób kpić z polskich imigrantów w Wielkiej Brytanii.

Obojgu taki przebieg rozmowy przestał się podobać i gotowi byli odejść od stolika Anglików, kiedy nagle Krzysztof otrzymał uderzenie pięścią w twarz.
- I wcale nie od któregoś z uczestników tej rozmowy przy stole, ale od tego, który w tym momencie przyszedł z zewnątrz - relacjonuje Krzysztof. - Nawet nie jestem pewien, czy słyszał tę rozmowę. Byłem tak zaskoczony, że w ogóle nie zareagowałem.

Leci szkło ze stolików

Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. Przerażona Anna zerwała się z krzesełka, wywracając stolik, szkło posypało się na podłogę. Ochrona obiektu pojawiła się w ułamku sekundy, wyprowadzono na zewnątrz dwójkę młodych Polaków i angielskich gości. Prawie wyprowadzono.

- Wychodziłem na zewnątrz pierwszy, za mną żona i ci Anglicy - ciągnie Krzysztof. - Poczułem uderzenie w plecy, chyba zostałem kopnięty, upadłem na twarz, a potem poczułem kopniaki na głowie, na plecach, na brzuchu. Anna próbowała pomóc mężowi, nie zdołała.

- Ochroniarze mnie przytrzymali, wciąż jeszcze widać od tego zasinienia na rękach - pokazuje. - I w ogóle nie zareagowali, kiedy bito mojego męża.
Oboje zdołali się wyrwać, wpadli do sąsiedniego lokalu - z prośbą o pomoc, telefon na policję, na pogotowie. Mówią, że obsługa tylko się roześmiała. Pomogła im dopiero pracownica pubu "Soda". Przede wszystkim opatrzyła Krzysztofa.

- W życiu się nie biłem, nie potrafię, nawet nikogo nigdy nie uderzyłem - opowiada Krzysztof. - Nikomu o tym incydencie nie chciałem mówić, wolałem zapomnieć, nie poszedłem ze skargą na policję, nie zrobiłem obdukcji i teraz tego żałuję. A żałuję, bo kilka dni później dowiedziałem się, że to byli angielscy bokserzy i prezydent miasta serdecznie przeprasza tych, którzy mnie pobili. I nie mogę pogodzić się z tym, że najpierw Polaków obrażali przy stoliku, potem zostałem przez nich pobity, a na końcu prezydent ich przeprasza.

Anna ma żal, że trenujący Brytyjczyków Polak był przy rozmowie w kawiarni, nie reagował ani na to, że jego rodacy są obrażani, ani na fakt, że jego podopieczni biją jej męża.

- I wcale nie są piwoszami, jak wyczytałam w gazecie - mówi. - Pili wódkę, i to w dużej ilości.

Monitoring już skasowany

Tadeusz Ferenc, rzeczywiście, przepraszał, ale za nocny incydent w parku pod pomnikiem gen. Sikorskiego, kiedy to angielskich pięściarzy napadła grupa chuliganów. Tak przynajmniej wynika z relacji napadniętych, którzy zresztą napad skutecznie odparli.

- To są młodzi chłopcy, mimo tego, co zrobili, zasługują na szansę - mówił wówczas o napastnikach trener pięściarzy z Manchesteru. - Ta sytuacja mogłaby zaważyć na ich dalszym życiu. Odstąpiliśmy od skargi. Mam nadzieję, że wyciągną wnioski. Rozmawiałem z Anglikami, którzy chcą, by chuligani ich przeprosili. Krzysztofa ubodły przeprosiny prezydenta wobec Anglików, poszedł do "Pewexu" zapytać o zapis z monitoringu.

- Usłyszałem, że został skasowany - mówi. Jeden z pracowników lokalu (odmówił podania personaliów), opowiada, że widział to, co zarejestrowały kamery.

- Jeden z Anglików włożył okulary, zaczął czytać gazetę, ten młody Polak trącał go w te okulary, więc został trzepnięty i się uspokoił - mówi. - Wtedy jego żona dostała szału i wywróciła dwa stoliki z naczyniami.

Bez zapisu z monitoringu w lokalu i na korytarzu obojgu małżonkom trudno będzie dowieść swojej wersji wydarzeń.

*** Chcieliśmy skonfrontować z angielskimi uczestnikami zajścia nowe wątki sprawy, ale opuścili już nasz kraj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24