Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byliście dla nich dobrzy

Alina Bosak
Ola zdrowieje!Dla Oli Orzech, której lekarze usunęli nerkę, Czytelnicy wpłacili na podane konto 9,5 tys. zł. Różne formy pomocy trafiły bezpośrednio do rodziny. Do końca maja Ola raz w tygodniu musi brać chemię, żeby zupełnie wyzdrowieć. Nadal zbieramy dla niej pieniądze. Nr konta: 97 2030 0045 1110 0000 0077 2710, z dopiskiem "Dla Oli”.
Ola zdrowieje!Dla Oli Orzech, której lekarze usunęli nerkę, Czytelnicy wpłacili na podane konto 9,5 tys. zł. Różne formy pomocy trafiły bezpośrednio do rodziny. Do końca maja Ola raz w tygodniu musi brać chemię, żeby zupełnie wyzdrowieć. Nadal zbieramy dla niej pieniądze. Nr konta: 97 2030 0045 1110 0000 0077 2710, z dopiskiem "Dla Oli”. Krystyna Baranowska
Kto daje, nie traci, ale staje się lepszy Nie myślałem, że w tym pośpiechu i tysiącu spraw, które każdy ma na głowie, tyle osób da wsparcie właśnie nam, rodzicom chorej na raka dziewczynki - mówi Wiesław Orzech z Dębicy. - I to po jednym artykule, po jednej radiowej audycji. Powiedzcie tym ludziom, niech wiedzą, że uratowali dziecko.

W redakcji "Nowin" mamy archiwum. W teczkach i segregatorach skrzętnie pochowane wycinki artykułów. Podzielone na lata, na tematy, ustawione alfabetycznie. Między teczkami z hasłami: "afery" i "kryminały", stoi brązowe pudełko z nalepką: "akcje charytatywne". To najważniejsze pudełko w naszym archiwum. Każdy z kilkuset schowanych w nim wycinków to dowód na to, że ludzie potrafią się dzielić.

Dawać

Wielka akcja dla OleńkiDramatem Anny i Piotra Kuczmów, młodego małżeństwa z podsanockiego Lalina żyliśmy od kwietnia, kiedy to tragiczny pożar strawił
Wielka akcja dla Oleńki
Dramatem Anny i Piotra Kuczmów, młodego małżeństwa z podsanockiego Lalina żyliśmy od kwietnia, kiedy to tragiczny pożar strawił cały ich dobytek, a roczna córeczka Ola została straszliwie poparzona. Byliśmy z nimi, gdy krakowscy lekarze walczyli o życie Oli. Z satysfakcją obserwowaliśmy jak wielu naszych Czytelników zareagowało na nasze prośby o pomoc. Dla Oli kwestowali także studenci Uniwersytetu Rzeszowskiego, pomagała jasielska Fundacja im. Korczaka, firmy "Hand-Pol” i "Nowy Styl”, Fundacja TVN i gmina Sanok, która zaczęła odbudowywać spalony dom. Zdjęcia zrobione przez naszego fotoreportera obiegły cały świat. - Nie jestem w stanie zmierzyć ogromu tej pomocy, która objęła także Amerykę i Australię - mówi Piotr Kuczma. - Teraz planujemy kontynuowanie leczenia Oli w specjalistycznej klinice za oceanem.
Marian Struś
Tadeusz Poźniak

Będzie równo stąpał po ziemi
O Mateuszu Wawczaku pisaliśmy od października. Urodził się niepełnosprawny. Z dłońmi - "kleszczami homara" i krótszą lewą nogą. Nauczył się z tym żyć, ale z czasem jego stan stawał się coraz poważniejszy. Ciężki but ortopedyczny, który nosi, nadwyrężył jego sylwetkę. Nadzieją na uratowanie krótszej nogi przed amputacją była ortoproteza z tytanu. Wawczakowie mieli tylko dwa tygodnie na zebranie prawie 11 tysięcy. I wtedy pomogli im nasi Czytelnicy wpłacając na czas potrzebną kwotę. W poniedziałek, 12 grudnia w Poznaniu technicy ortopedzi zrobili odlew nogi z tytanu. Pod koniec stycznia Mateusz będzie już chodził na nowej nodze. Na konto Banku Spółdzielczego w Dynowie, nr 13-9093 0007 2001 0020 6095 0001 z dopiskiem "POMOC DLA MATEUSZA" do dziś wpłynęło ponad 13,5 tys. zł.
To zdjęcie zrobiliśmy Mateuszowi na początku października w akademiku w Krakowie, gdzie studiuje.
(fot. KATARZYNA DRAZEK )Na wszystkie apele o pomoc, które publikowaliśmy, ludzie odpowiadali. Czasem kilka osób, czasem setki. Przekazywali pieniądze na podane konta, dzielili się żywnością, odzieżą. Kiedy nie mieli pieniędzy, oferowali pracę własnych rąk albo chociaż dobre słowo. Dla biednych, pokrzywdzonych przez los, ciężko chorych. Mogli machnąć ręką na to wołanie o wsparcie ze wszystkich stron. Zająć się swoimi kłopotami, swoim życiem. Woleli jednak dawać. Niezależnie od swojej wiary i zasobności portfela.
- Bo to nie wypływa ani z wiary, ani z bogactwa - uśmiecha się ks. dr Krzysztof Bochenek, filozof. - Gdybyśmy przyjęli, że najważniejsza jest walka o byt i przetrwanie najsilniejszych, to rzeczywiście taka dobroczynność jest trochę niezrozumiała. Według teorii ewolucji, istoty, które są ograniczone i słabe, powinny odpaść. Tak by dyktowała zwierzęca natura człowieka. Jednak cały wysiłek człowieka polega na tym, aby ciągle przekraczać naturę zwierzęcą. To walka o duchowość człowieka, która odróżnia go od świata przyrody.

Cud solidarności

Ratujemy oczko AlanaO małym Alanie Chciuku pisaliśmy w lutym. U 7-miesięcznego chłopca wykryto złośliwego nowotwora gałki ocznej. Kiedy jego rodzice
Ratujemy oczko Alana
O małym Alanie Chciuku pisaliśmy w lutym. U 7-miesięcznego chłopca wykryto złośliwego nowotwora gałki ocznej. Kiedy jego rodzice zwrócili się o pomoc do naszych Czytelników, chłopiec walczył z chorobą już prawie rok. Ciągłe wyjazdy do Centrum Zdrowia Dziecka wyczerpały możliwości finansowe rodziny. Dzięki Wam udało się dla niego zebrać 7,8 tys. zł. - Bardzo nam te pieniądze pomogły. Dziękuję - mówi Edyta Chciuk, mama chłopca. Lekarze wciąż walczą o oczko Alana. Na razie przerzutów nie ma, ale wciąż pojawiają się wznowy w oku. Sytuacja rodziny nadal jest ciężka, dlatego jeszcze raz podajemy numer konta: 97 2030 0045 1110 0000 0077 2710, z dopiskiem "Dla Alana”.
Krystyna Baranowska

Wielka akcja dla Oleńki
Dramatem Anny i Piotra Kuczmów, młodego małżeństwa z podsanockiego Lalina żyliśmy od kwietnia, kiedy to tragiczny pożar strawił cały ich dobytek, a roczna córeczka Ola została straszliwie poparzona. Byliśmy z nimi, gdy krakowscy lekarze walczyli o życie Oli. Z satysfakcją obserwowaliśmy jak wielu naszych Czytelników zareagowało na nasze prośby o pomoc. Dla Oli kwestowali także studenci Uniwersytetu Rzeszowskiego, pomagała jasielska Fundacja im. Korczaka, firmy "Hand-Pol" i "Nowy Styl", Fundacja TVN i gmina Sanok, która zaczęła odbudowywać spalony dom. Zdjęcia zrobione przez naszego fotoreportera obiegły cały świat. - Nie jestem w stanie zmierzyć ogromu tej pomocy, która objęła także Amerykę i Australię - mówi Piotr Kuczma. - Teraz planujemy kontynuowanie leczenia Oli w specjalistycznej klinice za oceanem.
Marian Struś
(fot. Tadeusz Poźniak)Ciasne mieszkanko na Osiedlu Metalowiec w Dębicy. Elżbieta i Wiesław Orzech wychowują w nim dwie urocze córeczki: 2-letnią Olę oraz 3,5 letnią-Anię. Pani Ela ma porażoną prawą stronę ciała, niepełnosprawną rękę i nogę, więc nie pracuje. Żywicielem rodziny jest pan Wiesław. Żyją może nie bogato, ale nie narzekają. Dramat zaczyna się w maju. Lekarze stwierdzają, że Ola ma 17-centymetrowego guza na nerce. Choroba jest już w przedostatnim stadium. - Kiedy jechałam z nią do Warszawy, myślałam, że jest po dziecku - mówi cicho pani Ela. - Tymczasem doświadczyliśmy cudu ludzkiej solidarności.
Kiedy zwrócili się o pomoc do ludzi, byli już u kresu finansowych możliwości. Tymczasem walka o Olę byłą w decydującym stadium. W piersiach małej dziewczynki zrobiono otwór, przez który podawano chemię prosto do serca. Lekarze poddali ją także naświetlaniom, żeby zmniejszyć guza. Potem Olę czekała operacja. - Wszystko, co mieliśmy, wydaliśmy na leki i dojazdy do Warszawy. Kiedy moje dziecko najbardziej potrzebowało wsparcia, ja stanęłam przed koniecznością powrotu do domu i zostawienia Oli samej - mówi pani Ela.
Wtedy radio Via skierowało apel do słuchaczy, a Nowiny poprosiły o pomoc czytelników. Konto bezpłatnie udostępniła Podkarpacka Rada ds. Osób Niepełnosprawnych, która już wiele razy wspierała medialne akcje charytatywne.
- Pierwsi zareagowali ludzie z naszego osiedla - mówi wzruszony pan Wiesław. - Zrobili zbiórkę i dali nam pieniądze, kiedy już byliśmy pod kreską. Wspierali słowami. A potem ruszyła pomoc z wszystkich stron. Od burmistrza Dębicy, od szefostwa i kolegów z firmy "Dakol", w której pracuję, od pana Bogdana Pociaska, który wydrukował plakaty, przywoził nam pieczywo, a Oli zabawki, od pracowników miejscowego ZUS-u, którzy zrobili zbiórkę, od szeregu anonimowych darczyńców, którzy wpłacali pieniądze na konto stowarzyszenia.

Potrzeba dawania

[obrazek4] Ratujemy oczko Alana
O małym Alanie Chciuku pisaliśmy w lutym. U 7-miesięcznego chłopca wykryto złośliwego nowotwora gałki ocznej. Kiedy jego rodzice zwrócili się o pomoc do naszych Czytelników, chłopiec walczył z chorobą już prawie rok. Ciągłe wyjazdy do Centrum Zdrowia Dziecka wyczerpały możliwości finansowe rodziny. Dzięki Wam udało się dla niego zebrać 7,8 tys. zł. - Bardzo nam te pieniądze pomogły. Dziękuję - mówi Edyta Chciuk, mama chłopca. Lekarze wciąż walczą o oczko Alana. Na razie przerzutów nie ma, ale wciąż pojawiają się wznowy w oku. Sytuacja rodziny nadal jest ciężka, dlatego jeszcze raz podajemy numer konta: 97 2030 0045 1110 0000 0077 2710, z dopiskiem "Dla Alana".
(fot. Krystyna Baranowska)Orzechowie nawet nie potrafią policzyć, ile dokładnie otrzymali. Bo wśród wielu większych gestów jest szereg małych. Darmowe pieluchy dla Oli w miejscowym sklepiku, czy 20 zł od kierowcy miejskiego autobusu, którego Orzechowie nawet nie znają, bo pieniądze przekazał im przez sąsiadkę.
- Dzięki tym ludziom Ola mogła być z mamą - mówi pan Wiesław. - Dzięki temu, że oni wspierali nas, my mogliśmy wspierać naszą córkę. Nie śniłem, że można doświadczyć takiej pomocy. To niewiarygodne, ale wychodzę na miasto i z każdej strony odczuwam to ogromne, silne i szczere wsparcie jego mieszkańców.
- Kiedy coś komuś dajemy, to nie wydaje nam się, że coś tracimy, tylko czujemy się wspaniale - mówi ks. dr Bochenek. - W ten sposób człowiek dąży do szczęścia. Skoro chcę być kochany i chcę, aby inni mi pomagali, to ja również chcę kochać, chcę obdarzać. Potrzeba dawania płynie z natury człowieka.
- Ileż szczęścia i jakie poczucie wspólnoty musiało pojawić się na tym osiedlu w Dębicy, które tak pomaga swojej małej sąsiadce - zastanawia się ks. Bochenek. - Nie mówiąc już o tym, że jeśli to się uda, jeśli ona będzie zdrowa, to będzie coś, co pozwoli ludziom przeżyć wielką radość.

Zapłakać ze szczęścia

Tydzień temu, w środę Orzechowie otrzymali pierwszą radosną wiadomość. - Ola będzie zdrowa - mówi pani Ela. - Zadzwoniła pani doktor z Warszawy. Chemia, którą córeczka dostała po usunięciu nerki, pomogła na przerzuty w płucach. Będzie ją dostawać jeszcze przez pół roku co tydzień, ale obejdzie się już bez naświetlań.

Ola jest uratowana!

Kiedy pani Ela przekazała tę nowinę panu Pociaskowi (człowiek, który wydrukował plakaty), ten się rozpłakał. - Nawet go wcześniej nie znaliśmy - kiwa głową pan Wiesław. - A on zapłakał ze szczęścia.

Wzrastanie człowieka

Po prośbach i apelach o pomoc nie zawsze można powiedzieć potem darczyńcom, że choroba została pokonana. Do Anetki Bąk trafiliśmy, kiedy leżała w śpiączce w hospicjum w Górnie. Potrącił ją Tir. Wystarczył jeden artykuł z prośbą o pomoc. Na konto, którego użyczyła Podkarpacka Rada ds. Osób Niepełnosprawnych, napłynęło ponad 7 tys. zł.
Anetka umarła trzy tygodnie temu. Czy to znaczy, że pomoc była na darmo?
- Człowiek, który daje, realizuje siebie i staje się lepszy - zapewnia ks. dr Bochenek. - I takie osiedle, jak to w Dębicy, które odkryje kogoś, komu można pomagać, na pewno w jakiś sposób staje się lepsze. Oczywiście, pewnie nie wszyscy są na to gotowi, ale jeśli w kilkudziesięciu ludziach obudzi się duch solidarności, to stanie się w tym miejscu piękna rzecz.

Co Ola zobaczy za parę lat

- My też zbieramy wycinki - mówi tato Oli. - Każdy artykuł o tym, jak prosiliśmy o pomoc i jak ją otrzymywaliśmy od zupełnie obcych osób. Kiedy Ola będzie dorosła, pokażemy jej, żeby wiedziała, ilu ludzi chciało ją uratować. Jak świat ją kocha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24