A wraca, bo pracy śledczych przyjrzał się sam prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który stwierdził, że istnieje prawdopodobieństwo, iż popełnili oni błędy.
A mówiąc wprost, nie dość gruntownie zbadali wydarzenia, które tragedię poprzedziły. Być może gdyby wizyta Leny w szpitalu nie skończyła się umorzeniem, ale wszczęciem śledztwa w kierunku znęcania, jej brat Maks dziś by żył.
Oczywiście, to czyste gdybanie. Zdaję sobie sprawę, że prokuratorzy do umorzenia mieli przesłanki, a taką była np. opinia biegłego lekarza. Ten uznał, że obrażenia Leny mogły powstać po upadku z huśtawki - jak twierdzili rodzice.
W tej sprawie ważne jest natomiast, że ktoś pracę prokuratorów kontroluje i bada. To znak dla innych, że w swoim fachu muszą wykazywać się maksymalną starannością.