Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak państwo straciło Rzeszowskie Zakłady Graficzne

Andrzej Plęs
Budynek dawnych Rzeszowskich Zakładów Graficznych przy ul. Lisa-Kuli
Budynek dawnych Rzeszowskich Zakładów Graficznych przy ul. Lisa-Kuli archiwum
Oskarżeni: Ryszard P., jego syn, jego zięć, jego kumpel. Czyli jak doszło do przejęcia majątku Rzeszowskich Zakładów Graficznych.

Najwyższa Izba Kontroli mówi wprost o wyprowadzeniu majątku, prokuratura - o niedopełnieniu obowiązku i działaniu na szkodę firmy. Akt oskarżenia sformułowany przez Prokuraturę Okręgową w Rzeszowie zawiera zarzuty przeciwko czterem biznesmenom. Jak według śledczych wyglądał proces przejęcia Rzeszowskich Zakładów Graficznych?

Państwowym Rzeszowskim Zakładom Graficznym nie tak znowu źle się wiodło, kiedy w 2000 roku przedstawiciel Skarbu Państwa w RZG zawarł umowę z właścicielem firmy Inwestor z Wybrzeża. Założyli spółkę akcyjną państwowo-prywatną, w której Skarb Państwa objął 7 mln udziałów (każdy po złotówce), a Inwestor - 8,4 mln.

Partner z Wybrzeża nie zdążył spłacić państwu swoich akcji, bo do jego zakładów graficznych w Gdańsku wpadli panowie z urzędu kontroli skarbowej i położyli cały tamtejszy interes. I nie miało znaczenia, że po latach to właścicielowi Inwestora sąd przyznał rację, ale zrujnowany Inwestor nie miał czym zapłacić za udziały w RZG SA.

Wtedy pojawił się Ryszard P.

Płacę i wymagam

W maju 2001 roku zarejestrowano Rzeszowskie Zakłady Graficzne SA, w grudniu tego samego roku Ryszard P. kupił od padającego Inwestora 54,44 proc. jego akcji. Bogdan K., dobry znajomy Ryszarda P., po latach wyznał śledczym, że przewodniczącym rady nadzorczej został z decyzji Ryszarda P.

I że od początku Ryszardowi P. chodziło o budynek i działkę przy ul. Lisa-Kuli w Rzeszowie. "Interesowała go nieruchomość, a nie produkcja - tłumaczył prokuraturze. - On od początku mówił, że trzeba to przerobić na coś innego".

Były tylko dwa problemy - Skarb Państwa wciąż miał znaczące udziały w RZG i w budynku przy ul. Lisa-Kuli w Rzeszowie wciąż drukowano.

Z tym drugim problemem Ryszard P. szybko sobie poradził: Decyzją rady nadzorczej, produkcję przeniesiono do wynajętych w Miłocinie hal. W opuszczonym budynku w Rzeszowie rozpoczęły się remonty pod usługi hotelowe, które firmę Star Europa Ryszarda P. kosztowały 4 mln zł. Prawie 3,5 mln wyłożyły RZG.

Z państwowego w prywatne

Ofensywa zaczęła się w lipcu 2004 roku, kiedy do rady nadzorczej RZG powołano Sebastiana P., syna Ryszarda. Miesiąc później prezesem został Marcin B., zięć Ryszarda.

Kilka tygodni po swoim powołaniu prezes Marcin B., z błogosławieństwem odnowionej rady nadzorczej, zdecydował o powołaniu do życia spółki Grafika sp. z o.o., która miała zająć się obsługą nieruchomości RZG. By - jak to tłumaczono - odciążyć zakłady, które winny skoncentrować się na produkcji, a nie zarządzaniu nieruchomościami spółki.

W tym jeszcze momencie Grafika zarządzała nieruchomościami RZG, ale nie była ich właścicielem. Co nie przeszkadzało w tym, że błyskawicznie sprzedała Ryszardowi P. dwie działki (razem ok. 1600 mkw.) należące do RZG, a położone w sąsiedztwie budynku zakładów graficznych.

"Obie nieruchomości przy ul. Lisa-Kuli były zbędne RZG, bo zamierzano się skupić wyłącznie na działalności poligraficznej" - bronił się przed zarzutami śledczych Marcin B. A prokuratura podkreśla: znamienne, że sprzedano je Ryszardowi P.

W październiku 2004 nadzwyczajne zgromadzenie wspólników RZG SA (czyli Skarb Państwa i Ryszard P.) zgodziło się z wnioskiem prezesa Marcina B. o podniesienie kapitału podstawowego Grafiki o 8 mln zł.

Zakłady graficzne miały z tego tytułu wnieść do spółki aport w postaci nieruchomości, w tym biurowca przy ul. Lisa-Kuli. W ten sposób Grafika została właścicielem nieruchomości po RZG, a zakładom graficznym została tylko produkcja. Prokuratura zauważa, że właśnie w 2004 roku zaczął się gwałtowny spadek dochodów zakładów graficznych.

Powołany (i opłacony) przez RZG biegły wycenił nieruchomości zakładów na prawie 8,4 mln zł. Wyceny dokonał Henryk Ż., on też wystawił fakturę za usługę, ale pod dokumentem podpisał się Tadeusz P., który w ogóle nie uczestniczył w oględzinach nieruchomości.

Po dziesięciu latach zeznawał, że Henryk Ż. po prostu podsunął mu dokument do podpisu. I że identycznie było z dokumentami dotyczącymi obiektu Europa II w Rzeszowie, którego współwłaścicielem był Ryszard P.

Powołani przez prokuraturę biegli ustalili potem, że rzeczywista wartość nieruchomości to ponad 14 mln zł. Czyli Rzeszowskie Zakłady Graficzne, wyzbywając się na rzecz Grafiki budynku przy ul. Lisa-Kuli, straciły "z marszu" ok. 6 mln zł na zaniżonej wycenie Henryka Ż.

W grudniu sp. Grafika zmieniła swój adres: już nie przy ul. Lisa-Kuli, a przy ul. Piłsudskiego w Rzeszowie. Pod tym samym adresem Ryszard P. miał siedzibę swoich spółek. Wtedy jeszcze Grafika w 100 proc. należała do Rzeszowskich Zakładów Graficznych, a te wciąż jeszcze były wspólną własnością Skarbu Państwa i Ryszarda P.

Już niedługo, bo prezes Marcin B., mając wsparcie trzyosobowej rady nadzorczej, zdecydował, by zobowiązania RZG wobec Ryszarda P. (choćby za wkład finansowy w remont biurowca) pokryć udziałami w Grafice.

W ten sposób Ryszard P. został właścicielem ponad 14 proc. Grafiki (i jej nieruchomości, przejętych od zakładów graficznych), w RZG (wciąż wspólna własność Skarbu Państwa i Ryszarda P.) zostało ponad 85 proc.

Czternaście procent to jednak było zbyt mało, by samodzielnie decydować o nieruchomościach RZG. Wprawdzie prezes Marcin. B to zięć Ryszarda, w radzie nadzorczej Sebastian P. to syn Ryszarda, zasiadający Bogdan K. to kumpel Ryszarda, ale wciąż udziałowcem RZG był Skarb Państwa. I trzeba było sobie z tym jakoś poradzić.

Dziwne przejęcia

Ważną dla produkcji RZG działalnością były usługi wypalania płyt drukarskich, a te RZG zlecała prywatnej spółce Fototype. Umowa między firmami miała obowiązywać przez trzy lata, ale po roku prezes B. zmusił Fototype do porozumienia rozwiązującego współpracę.

"Współpraca układała się dobrze do momentu, kiedy Ryszard P. zorientował się, jaka jest wartość usług płaconych przez RZG na rzecz Fototype - zeznawał potem Bogdan K. - To skłoniło go do przejęcia Fototype".

A Zenon N., ówczesny właściciel Fototype'u, tłumaczył śledczym, że do rozwiązania umowy go zmuszono. Ultimatum polegało na tym, że nie dostanie od RZG ani złotówki z zaległych należności (ok. 600 tys. zł), bo zakłady mają kłopoty finansowe. Może odzyskać pieniądze, jeśli zakładom graficznym sprzeda swoją firmę i przekaże pracowników.

Zenon N. nie miał wyboru, bo jeśli nie był w stanie odzyskać z RZG należności, to jemu samemu groziło bankructwo. W 2005 roku sprzedał Fototype Rzeszowskim Zakładom Graficznym SA. Część urządzeń sprzedawanej spółki miała wrócić do firmy Agfa, od której były one dzierżawione.

Zgromadzona przez prokuraturę dokumentacja mówi, że wróciły tylko na papierze, bo w rzeczywistości wciąż pozostawały w RZG. Krótko po tym, jak Zenon N. sprzedawał RZG swoją firmę, przy Star Europa Ryszarda P. powstawał zakład CtP, który miał zajmować się dokładnie tym samym, czym zajmował się Fototype.

Krótko potem prezes Marcin B. podpisał z Ryszardem P. umowę, że Studio CtP będzie świadczyć usługi dla RZG. Tylko skąd CtP wzięło do tego maszyny i ludzi? Ano - w znacznej części od sprzedanego przez Fototype majątku. A to nie wątpliwości. Bo - zdaniem śledczych - część przejętych od Fototype'u maszyn wciąż należała do Agfy, część - do RZG, a nie do CtP.

Po kilku miesiącach Marcin B. zlecił wycenę Studia CtP firmie, która zajmowała się księgowością małych przedsiębiorstw. Jej właściciel wyjaśniał po latach śledczym, że wartość, na jaką określił CtP, "jest średnią z jego przemyśleń". I przyznał, że nawet nie miał dostępu do dokumentów wycenianej spółki. Mimo to wartość CtP określił na ponad 7 mln zł. Wyceny biegłych daleko odbiegały od tej sumy.

Jaki interes miał prezes RZG, by zlecać i płacić za wycenę obcej spółki? "Z wyjaśnień Marcina B. wynikało, że powód zlecenia RZG SA wyceny wynikał z chęci zorientowania się w wartości takiego przedsięwzięcia" - stoi w dokumentach prokuratorskich.

Tymczasem prokuratura zauważa, że z chwilą wyceny CtP Ryszarda P. ta firma wcale nie była właścicielem wielu urządzeń produkcyjnych, bo właścicielem były Agfa i RZG.

A powołani przez prokuraturę biegli określili rzeczywistą wartość CtP na... niewiele ponad 4,5 tys. zł. I ta różnica będzie miała kolosalne znaczenie dla przyszłości zakładów graficznych.

Grafika jest moja

W spółce Grafika (i jej nieruchomościach po zakładach graficznych) ok. 85 proc. udziałów wciąż miał Skarb Państwa. Niedługo, bo Ryszard P. przeforsował pomysł, że aportem wnosi do Grafiki właśnie majątek CtP. Pomysł przyklepał i "jego" prezes Marcin B., i "jego" rada nadzorcza.

W ten sposób P. stał się właścicielem 53,19 proc. udziałów w Grafice, która rządziła nieruchomościami zakładów graficznych. Resztę miały RZG, w których rządził przecież "jego" prezes i "jego" rada nadzorcza i w których on sam miał większość udziałów, cztery lata wcześniej kupionych od padającego Inwestora.

Po niespełna dziesięciu latach biegli orzekli, iż przejęcie CtP przez Grafikę nie miało żadnego sensu ekonomicznego. Przecież Grafika miała się zajmować nieruchomościami, a nie produkcją.

- Ryszard P., w zamian za wniesiony aport, który faktycznie posiadał wartość 4 680 zł, winien był objąć w Grafice tylko 9,36 udziału - tłumaczą śledczy. - A objął 14 040 udziałów o wartości ponad 7 mln zł.

W ten sposób Ryszard P. został większościowym współwłaścicielem Grafiki i jej nieruchomości po RZG. Ale nie jedynym, bo przecież resztki udziałów miał Skarb Państwa. Resztki niedające możliwości decydowania o losach spółki, ale dające możliwość choćby wglądu w dokumenty. Jak się definitywnie pozbyć Skarbu Państwa?

I na to znaleziono sposób. Prezes RZG SA Marcin B., do spółki z radą nadzorczą, zdecydowali o ostatecznym podziale zakładów. Powstało RZG sp. z o.o., którego prezesem został Piotr B.

Ten po latach tłumaczył prokuratorom, że nawet nie miał pojęcia, że został powołany na stanowisko prezesa i że przez rok pełnił taką funkcję. W sierpniu 2005 prezes Marcin B. (wciąż prezes RZG SA) razem z Ryszardem P. ustalili, że nieruchomości zostają w Grafice i przejmuje je Ryszard P., jako jedyny właściciel, zaś studio poligraficzne przejmie RZG sp. z o.o., którego właścicielem zostały RZG SA.

Mogli sobie pozwolić na taką decyzję, ponieważ Ryszard P. - po serii przekształceń - miał większość i w RZG SA, i w Grafice.

Na skutek tego łańcuszka przekształceń, zdaniem śledczych: "Ryszard P. dokonał przejęcia nieruchomości o faktycznej wartości 14 138 678 zł, które to nieruchomości były uprzednio własnością RZG SA. W zakresie spółek RZG sp. z o.o. i Grafika kontrolna funkcja Skarbu Państwa nie istniała - podkreślają śledczy. - Wszelkie decyzje podejmowane były w składzie osobowym: Marcin B. i Ryszard P.".

"Mechanizm działań możliwy był przy wykorzystaniu szczególnych warunków osobowych i powiązań rodzinnych" - zauważa prokuratura.

Prokuratura oskarża

Akt oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie mówi o nadużywaniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków. Wobec Marcina B. formułuje wprost: "w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla Ryszarda P.".

Marcin B. nie przyznał się do winy. Najpierw odmówił składania wyjaśnień, po kilku miesiącach się zreflektował i tłumaczył, że wszystkie jego działania miały na celu dobro spółki. "Pomysł aportu CtP do Grafiki był autorstwa rady nadzorczej" - bronił się. I dodawał że to Ryszard P. przedstawił wycenę CtP, a rada nadzorcza ją zaakceptowała.

Sebastian P., członek rady nadzorczej RZG SA i syn Ryszarda P., nie przyznał się do winy działania na szkodę spółki i odmówił składania wyjaśnień.
Bogdan K., przewodniczący rady nadzorczej RZG SA, nie przyznał się do winy, początkowo i on odmówił złożenia wyjaśnień.

Potem wyznał śledczym, że z inicjatywy Ryszarda P. został przewodniczącym rady, a Marcin B. prezesem RZG SA. Że to on namówił Ryszarda P. do odkupienia udziałów od upadającego Inwestora. Podkreślał, że pomysły podziału spółek i aportów były autorstwa Ryszarda P.

Ryszard P. nie przyznał się do winy i odmówił złożenia wyjaśnień. Oświadczył jedynie, że jego działania pomogły utrzymać 200 miejsc pracy w zakładach graficznych, "zmieniły sens i wygląd budynku przy ul. Lisa-Kuli w Rzeszowie". A wszelkie decyzje dokonywały się za aprobatą przedstawicieli Skarbu Państwa w RZG SA.

Wszystkim czterem grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

Ich procesowi chcą się przyglądać przedstawiciele stowarzyszenia "Grafik", reprezentujący ok. 600 byłych pracowników Rzeszowskich Zakładów Graficznych. Umowa prywatyzacyjna gwarantowała im objęcie akcji w RZG. Do dziś nie dostali nic.

***
Ryszard P. odmówił Nowinom komentarza w sprawie oskarżeń prokuratury.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24