Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejni uchodźcy wojenni z Ukrainy docierają do Przemyśla. Mieszkańcy miasta spontanicznie włączają się w akcję pomocy [ZDJĘCIA]

Norbert Ziętal
Norbert Ziętal
W piątek do Przemyśla docierały kolejne pociągi z uchodźcami z Ukrainy. Otrzymywali pomoc na dworcu kolejowym, mogli tutaj odpocząć, zjeść, przygotować się do dalszej drogi.
W piątek do Przemyśla docierały kolejne pociągi z uchodźcami z Ukrainy. Otrzymywali pomoc na dworcu kolejowym, mogli tutaj odpocząć, zjeść, przygotować się do dalszej drogi. Norbert Ziętal
Do Przemyśla docierają kolejne pociągi z wojennymi uchodźcami z Ukrainy. W piątek pasażerami były głównie kobiety z małymi dziećmi. Na dworcu kolejowym otoczeni są sprawnie zorganizowaną opieką, mają dostęp do darmowego jedzenia, napojów. Ze wsparciem ruszyli przemyślanie, donoszą żywność, proponują noclegi. Pomoc oferują również osoby z innych miast.

Piątek rano, dworzec kolejowy w Przemyślu. Uchodźcy znajdują się w wielu punktach. To przeważnie osoby, które przyjechały porannym pociągiem. Kobiet z dziećmi w różnym wieku, także tymi najmłodszymi. Z rzadka starsi mężczyźni.

W jeden z sal rozstawione są polowe łóżka. Kilka osób odpoczywa. Inni rozmieszczeni po innych salach.

- Oj, kotka nie możemy pokazać, bo ucieknie i go nie znajdziemy - mówi kilkunastoletnia Sława ze Lwowa.

Kotki Isi pilnuje jej młodsza siostra Dana. Ma może z pięć, sześć lat. Od żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej kredki i blok. Rysuje. Na szczęście postać uśmiechniętej dziewczynki. Przyjechały w mamą.

- Udało się nam uciec. Jedziemy do rodziny do Niemiec. Czekamy, bo mają po nas przyjechać - wyjaśnia Sława.

- W porannym pociągu jechało do nas 300 osób, granicę przekroczyło niecało 70. Wysiedli głównie mężczyźni, ale również rodziny, które nie chciały jechać dalej bez mężów i ojców - mówi jedna z osób na dworcu kolejowym. Jednak nie wiadomo, czy informacja jest sprawdzona

W głównym holu czeka kobieta z kilkuletnią dziewczynką i dziadkiem. Dziecko ok. 6-letnie, się nudzi, jest tutaj już kilka godzin. Interesuje się stojącym obok punktem żywnościowym. Szarpie mamę za rękę, ale kobieta rozmawia z kimś przez telefon. Wreszcie dziewczynka zdobywa się na odwagę i pochodzi do zorganizowanego naprędce miejsca wydawania posiłków. Od razu zauważają ją żołnierze.

- Może kanapeczkę. Proszę poczęstuj się - proponuje żołnierz, schyla się do dziecka i podaje pudełko pełne gotowych kanapek.

Dziecko nie za bardzo daję radę wyciągnąć bułkę.

- Aj, weź sam i podaj. Czekaj, masz tutaj. Zapakuj w torebkę - żołnierza instruuje kobieta, również w mundurze. Mama dziewczynki cały czas bacznie obserwuje swoje dziecko. Gdy dziewczynka podbiega do niej i zajada bułkę, mama coś jej szepcze do ucha. Dziewczynka najpierw ma opory, ale po chwili podbiega znowu do żołnierzy.

- Diakuju - rzuca szybko i odbiega. Obserwuje ją kilku żołnierzy, wilgotnieją im oczy. Mężczyzna, który przed chwilą podał jej kanapkę, odwraca się i ukradkiem ociera powiekę.

Dla małych dzieci, oprócz jedzenia, żołnierze mają również kredki i bloki do rysowania. Punkt prowadzony jest wspólnie z ratownikami medycznymi.

- Przyda się? Można to tutaj zostawić? - pyta Ewa Sawicka, radna miejska z Przemyśla. Z mężem przynieśli dużą torbę i kosz wyładowane jedzeniem. Żołnierze odbierają podarunki, przepakowują.

- To tak na początek, później jeszcze doniesiemy - mówi pani Ewa.

Takich osób jest więcej. Przynoszą pieczywo, konserwy, słodycze, wodę.

Czekamy na pociąg z Odessy. Miał być 20 minut po dziewiątej, jest już godz. 12 a jeszcze go nie ma. Na peronie, oprócz podróżnych czeka kilkanaścioro podróżnych.

- My jedziemy w drugą stronę - mówi ok. 40-letni mężczyzna. - Do Winnicy.

- Pchacie się na wojnę?

- A co mamy zrobić? Tam są nasze dzieci, nasza rodzina. Musimy być z nimi. Wracamy ze Szczecina, od czterech lat tam pracujemy - mówi mężczyzna. Jego żona płacze, nie może wydusić słowa. Mają sporo bagaży. Ponad dziesięć torb.

- Zabieramy z Polski wszystko, co mamy

Przed godz. 13, z ponad trzygodzinnym opóźnieniem dociera pociąg z Odessy na Ukrainie. Nam Morzem Czarnym, niedaleko Krymu.

- Bardzo dziękuję, że jestem już w Polsce. Naprawdę. Bardzo się cieszę. To moja córka i mój wnuk. Cudem udało się nam zdobyć bilety. Jest o nie bardzo trudno, dochodzi nawet do bójek - opowiada pani z Kijowa. Wyjaśnia, że za jakiś czas przyjedzie po nich ktoś z rodziny i zabierze w głąb Polski.

- Córka czyta w Internecie co się teraz dzieje na Ukrainie. To jest straszne.

Opiekę nad wysiadającymi podróżnymi, po odprawie granicznej, przejmują strażacy. Jeżeli ktoś sobie życzy, to prowadzą go do punktu organizacyjnego na dworcu kolejowym. Tutaj uchodźcy mogą odpocząć w poczekalni, przespać się, zjeść. Otwarte są wszystkie kasy biletowe, a po holu dodatkowo krążą mobilni kasjerzy.

Sytuacja na granicy w Medyce [NAJNOWSZE ZDJĘCIA]

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24