Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcą nas

WŁADYSŁAW BOROWIEC

To jest żenujące, że Amerykanie tak nas nie chcą - twierdzą ludzie czekający pod konsulatem USA w Krakowie. - Nie jesteśmy terrorystami, jedziemy im tam tylko sprzątać.
Wjazd na ulicę Stolarską w Krakowie utrudniony jest wielkimi biało-czerwonymi zaporami. Wjechać można, ale ostrożnie manewrując samochodem. Pośrodku małej uliczki stoi policyjny radiowóz z uwijającymi się obok policjantami. Przeganiają głównie reportera "Nowin", by nie sfotografował budynku amerykańskiego konsulatu. - Wróg czuwa - żartuje policjant z Tarnowa, który woli nie ujawniać nazwiska. - Nie chodzi o terrorystów, tylko o moich szefów, którzy nie chcą, by szeregowi policjanci wypowiadali się na jakiekolwiek tematy - tłumaczy. - Czy takie zapory mają jakikolwiek sens? - pytam. - Chyba tylko psychologiczny - odpowiada funkcjonariusz.
Wewnątrz konsulatu elektroniczne bramki i portierzy. - Fotografować nie wolno! - krzyczy pracownik konsulatu. - Mam pozwolenie! - Od kogo? - Od pani rzecznik prasowej! - Dzisiaj nie ma pani rzecznik. - Proszę więc mnie połączyć z zastępczynią! - Tak, to prawda, fotografować nie wolno - słyszę ze słuchawki. - Względy bezpieczeństwa.

Można fotografować tylko flagi

Co roku o wizę amerykańską prosi ok. 200 tys. Polaków. Każda prośba kosztuje 100 dolarów. Czyli Amerykanie zarabiają na naszych marzeniach o Ameryce ok. 20 mln dolarów rocznie.

Nie wiem, co ma moje fotografowanie w Krakowie do bezpieczeństwa Ameryki, ale muszę się podporządkować. - Pozwolili panu robić zdjęcia? - pyta policjant, widząc aparat na szyi. - Oczywiście, ale tylko w granicach bezpieczeństwa. - Czyli co? - pyta. - Tylko flagi i krakowskie widoczki.
Knajpka naprzeciwko konsulatu: - Pan dziennikarz, był pan w środku? - pyta mężczyzna. Wokół niego kilkanaście flaszek piwa i trójka towarzystwa. - I co, duża kolejka? Czekamy na żony - mówi Krzysztof z Podkarpacia. - Niech pan nie pisze dokładnie, z jakiej miejscowości jestem. Nasze żony starają się o paszport już po raz trzeci. - Moja po raz czwarty - precyzuje - Janek. Pozwala na określenie miejsca zamieszkania. Jest z Rzeszowa.
Krzysztof jest emerytowanym strażakiem. - Zawodowym - podkreśla. - Emerytura wystarcza mi na życie, ale mając 45 lat, potrafię dorobić na budowach w Chicago. - Chodzi mi o wykształcenie dzieci. Póki mam siły, to chcę im pomóc. Niczego złego Ameryce nie robię i dziwię się, że traktują nas jak terrorystów. Moja żona po raz kolejny stara się o wizę. Chciałbym, żebyśmy na zmianę jeździli do Ameryki. Mam tam dla niej pracę. Sprzątaczki. Nikomu nie zabiera roboty, bo za pięć dolarów na godzinę przy myciu rzeźni nikt tam nie chce pracować. Oprócz Polaków i Latynosów.

Siłaczka niech sprząta

- Ja pracuję w hurtowni w Chicago. Dziesięć godzin dziennie dźwigania - mówi Janek. - Jak pojadę na następny turnus, to mam zapewniony awans: będę jeździł wózkiem widlakiem. Na czarno, oczywiście. W kolejce stoi moja żona i siostra. Siostra jest magisterką, a dokładnie nauczycielką. Pracy na Podkarpaciu dla nauczycieli nie ma, bo idzie niż. Nie rozmnażamy się aż tak, jakby to chciało ministerwstwo oświaty. No to jej poradziłem, żeby przestała być bezrobotna siłaczką, a stała się robotną sprzataczką. Posłuchała, ale czy Ameryka ją zechce?
- Wyszła! Moja wyszła! - krzyczy Krzysztof. Wybiega z knajpki. - I co?! - Mam, jadę! - wrzeszczy korpulentna blondynka, a oczy ma pełne łez.
- Ja stawiam! Dziennikarz przyniósł nam szczęście! - woła uszczęśliwiony Krzysztof. Na stól wjeżdżają butelki piwa. Janek też pije. - Może mojej też się poszczęści? Albo chociaż siostrze - mówi.
Stanisław M. z Nowosądeckiego: - To barbarzyństwo, że traktują nas jak terrorystów! Czy jakikolwiek terrorysta wjechał z Polski na teren Ameryki? Gdzie jest nasz rząd, dlaczego nie protesują przeciwko takiemu traktowaniu Polaków na granicy?
Krzysztof, emerytowany strażak z Podkarpacia: - Widział pan te zabezpieczenia ulicy? To przecież paranoja. Terrorysta, jak będzie chciał wejść tutaj i wnieść bombę, to i tak wejdzie. Ale potem straż pożarna, pogotowie i policja, dzięki takim debilnym zabezpieczeniom już tak szybko nie wkroczą.
Janusz Mikrut z Rzeszowa: - Nie dość, że za każde "podejście do wizy" płacimy sto dolarów, to jeszcze trzeba się umawiać z konsulem na rozmowę. Umawiać telefonicznie, dzwoniąc przez 0-700. Jak do agencji towarzyskiej. Taka rozmowa kosztowala mnie prawie 50 zł. O co tu chodzi? Czy Amerykanów niej stać już na inny sposób zarabiania na Polakach?

Jarosław Drozd, wicedyrektor Departamentu Systemu Informacji MSZ.:

Fakt, że po 11 listopada 2002 roku Amerykanie są bardziej uwrażliwieni pod względem bezpieczeństwa. Nie jesteśmy wyjątkowo ostro kontrolowani. Podobne procedury na lotniskach dotykają obywateli większości państw. Prawdą jest, że większość naszych podróżnych pozostaje w Ameryce, by pracować "na czarno". To też jest przyczynkiem do takiego, dość restrykcyjnego, traktowania. Ministerstwo podejmie wkrótce działania, mające na celu złagodzenie systemu podróżowania do Ameryki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24