Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po dramacie w Niechobrzu - trzy ofiary, sprawca nieznany

Andrzej Plęs
Minął niemal rok od wypadku i wciąż nie ma pewności, kto siedział za kierownicą.
Minął niemal rok od wypadku i wciąż nie ma pewności, kto siedział za kierownicą. Krzysztof Łokaj
W Niechobrzu w roztrzaskanym o drzewo golfie zginęły trzy osoby, trzy przeżyły. Temu, kto siedział za kierownicą, grozi do 12 lat więzienia. Tylko wciąż nie ma pewności komu.

Po Nosówce i Zgłobniu poszło, że ten wypadek z maja ubiegłego roku niczego Pawła nie nauczył, a przecież wtedy zginęła jego Sylwia.

I ludzie, za nic mając fakty, zaczęli opowiadać, że Paweł znowu wsiadł za kierownicę, wyrżnął srebrnym volkswagenem w przydrożne drzewo w Niechobrzu, zabił siebie i jeszcze dwie osoby.

A przecież w tym majowym wypadku i Paweł i Sylwia siedzieli na tylnych fotelach samochodu, który się rozbił. Ona zginęła, on w przez następne miesiące chodził w ortopedycznym gorsecie, bo kręgi szyjne miał pogruchotane. Ten, który wówczas siedział za kierownicą, przyznał się do winy.

Kiedy we wrześniu ub. roku srebrny golf owinął się wokół drzewa w Niechobrzu, Paweł też siedział na tylnym fotelu. Tego pewni są jego najbliżsi, bo wskazują na to fakty.

W aucie byli jeszcze Mateusz, Krzysiek, Kaśka, Karol i Kamil. Troje zginęło, troje przeżyło. Nikt z tych, którzy przeżyli, nie chce się przyznać, że siedział za kierownicą, kiedy golf zmiótł drzewo. Dlaczego ludzie zaczęli posądzać właśnie Pawła? Najprościej przerzucić winę na zmarłego - mówią w Zgłobniu i okolicy.

- Z kierownicy zebrano odciski palców dwóch osób, nie było wśród nich odcisków Pawła, więc skąd podejrzenia, że to on prowadził? - dziwi się Agnieszka, siostra zmarłego.

Opowiada, jak kilka dni po wypadku do kaplicy cmentarnej zawitał policjant, żeby zmarłemu zdjąć odciski palców.

- Brat leżał w trumnie, trzeba mu było wyłamywać palce, żeby zdjąć odciski - opowiada Agnieszka. - Jakby nie można było tego zrobić, kiedy był jeszcze w prosektorium.

Początkowo rodzina nie chciała się zgodzić na taką profanację zwłok, ale policjant postraszył, że będą musieli wrócić z nakazem prokuratorskim i w razie potrzeby - ekshumować ciało.

Dali za wygraną. Podobną sytuację przeżyła rodzina Krzyśka, który też zginął w tym wypadku. A wszystko po to, by ustalić, kto siedział za kierownicą.

Masakra na drodze

Mariusz był u swojej dziewczyny w Niechobrzu, kiedy koło piątej nad ranem usłyszał potworny huk z pobliskiej drogi. We dwójkę przebiegli dwieście metrów.

Zobaczyli wrak golfa i porozrzucane wokół ciała. Ewelina wezwała pogotowie, ale w ciemnościach wrześniowej nocy nie była w stanie stwierdzić, jak wielu jest poszkodowanych.

- W samochodzie, w tylnej jego części, zauważyłem skulonego chłopaka, przytomnego, z którym nawiązałem rozmowę - zeznawał policji Mariusz. - Oświadczył mi, że w samochodzie jechało czworo lub pięcioro osób, pytałem go, gdzie jest kierowca, mówił wtedy, że nie wie, gdzie jest kierowca, powiedział tylko, że wszyscy pasażerowie tego pojazdu spożywali alkohol, z wyjątkiem kierowcy.

Jedyną przytomną ofiarą wypadku był Karol. I jedynym, którego znaleziono w wozie. Wtedy Karol był pewien, że kierowca nie pił, potem już nawet nie wiedział, kto był kierowcą.

I do dziś trudno to bezsprzecznie dowieść.

Janusz wracał wtedy od znajomego z Czudca. Najpierw zobaczył przewrócone drzewo, potem Mariusza i Ewelinę. W samochodzie miał dwie latarki, więc w ich świetle szybko odnaleziono pozostałych młodych mężczyzn. Po dłuższej chwili Kasię odnalazł Stefan, sąsiad Eweliny.

Kiedy o świcie strażacy dotarli na miejsce, Paweł wciąż leżał kilka metrów od wraku. Lekarz stwierdził zgon na miejscu.

Krzysiek też leżał obok golfa. Zmarł po około godzinnej reanimacji.

Kamila karetka zdążyła dowieść do szpitala, ale wkrótce zmarł.

Całą trójkę uderzenie wyrzuciło z samochodu na zewnątrz. Ciężko ranny Mateusz zdołał wyczołgać się z wraku, po czym stracił przytomność.

Nieprzytomną Kaśkę znaleziono na końcu - kilkanaście metrów od rozbitego pojazdu, między sosenkami.

Tylko Karol pozostał wewnątrz, strażacy i ratownicy medyczni wyciągnęli go z tylnej kanapy przez rozbitą klapę bagażnika. Był w stanie podać personalia i adres zamieszkania. Nie był w stanie podać, kto prowadził golfa.

Niektórzy w Zgłobniu dziwią się, że Karol tego nie wiedział. Ludzie przecież widzieli, jak latem często jeździł tym autem, choć w papierach stało, że w momencie wypadku należało do jego kuzynki.

Pamięć ulotna

Katarzynę policja przesłuchała po raz pierwszy w dwa dni po wypadku, jeszcze w szpitalu. Wówczas nie miała wątpliwości: "za kierowcą, to jest Karolem, siedział Paweł".

Dzień później już nie była pewna, kto kierował golfem. Dlaczego w poprzednich zeznaniach była bardziej precyzyjna?

"To było zasugerowane przez rodziców, którzy mówili mi, jak siedzieliśmy i dlatego tak zeznałam". Niepamięć tłumaczyła faktem, że wszyscy wcześniej pili wódkę. Wszyscy, więc i kierowca, tylko wciąż nie było pewności, kto był kierowcą.

Tego samego dnia, co Katarzynę, policjanci przesłuchali Mateusza. Był pewien, że siedział na tylnej kanapie golfa, że po wypadku wyczołgał się z wraku, ale nie pamiętał, kto był kierowcą.

- Z tego co wiem, co mówiła mi Kaśka, to Karol kierował - powoływał się na koleżankę. Ale dodał też: W dniu zdarzenia Karola samochodem nie kierował nikt inny oprócz Karola.

W tym samym czasie przesłuchano i Karola, wciąż pacjenta szpitala. Nie pamiętał przebiegu wypadku, "wydawało mu się, że jest pasażerem pojazdu" w chwili kraksy.

- Ja siedziałem z tyłu, nie wiem, kto kierował pojazdem - zapewniał śledczego. Ale przyznał, że i on przed jazdą pił wódkę.

Trzy tygodnie później podał więcej szczegółów, ale wciąż był pewien, że nie on siedział wówczas za kierownicą.

- Ja mówiłem, że nie jadę, a ktoś powiedział: "dobra, to ja pojadę", ale nie pamiętam, kto - zeznawał.

Miesiąc po wypadku Mateusz sam zgłosił się do prokuratury. Tłumaczył, że przesłuchiwany dwa dni po wypadku był w szoku, pod wpływem silnych środków znieczulających słabo kojarzył rzeczywistość. Że teraz, miesiąc później, wszystko pamięta i może mówić.

- Na pewno kierował samochodem Karol w chwili wypadku - oświadczył stanowczo.
To samo potwierdził sądowy biegły
w zakresie badania przebiegu wypadków drogowych. Rzeszowska Prokuratura Rejonowa wciąż nie była pewna dowodów, do końca 2012 nikomu nie przedstawiono zarzutów. Ku irytacji rodziców śmiertelnych ofiar wypadku.

Rodzice zniecierpliwieni

Po Zgłobniu i Nosówce wciąż niosło, że to Paweł zabił siebie i kolegów, co dla rodziny było nie do zniesienia.

Z końcem ub. roku rodzice trójki zmarłych poprosili na piśmie prokuraturę o wyjaśnienie kilku wątpliwości. Dlaczego Karolowi nie przestawiono zarzutów, skoro tak wiele wskazuje, że prowadził pod wpływem alkoholu?

Jak to możliwe, by Karol - jak zeznał - siedział na tylnym fotelu i nie był przypięty pasami, a jednak nie został (jak inni) wyrzucony po uderzeniu o drzewo z pojazdu? A jeśli został wyrzucony, to czy mógł wrócić na tylną kanapę wraku?

Niemal 30 wniosków. I może najważniejszy: dlaczego do tej pory nie przeprowadzono konfrontacji między wszystkimi żyjącymi uczestnikami wypadków? Bo przecież ich zeznania mocno różnią się w szczegółach.

Tymczasem z początkiem stycznia prokuratura postawiła Karolowi zarzut, iż "kierując samochodem osobowym (...) wstanie nietrzeźwości 0,93 promila alkoholu we krwi (...) utracił panowanie nad kierowanym pojazdem". Skutkiem czego śmierć poniosły trzy osoby, a trzy kolejne doznały ciężkich obrażeń. Mikroślady odzieży Karola biegli znaleźli na kole kierownicy i kolumnie kierownicy. Na Karola - kierowcę wskazywały też zeznania świadków. Dzień później prokuratura wnioskowała o tymczasowy areszt dla Karola. Bo "dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo, że podejrzany popełnił zarzucane mu przestępstwa".

Tuż po aresztowaniu Karol zeznał, że skoro badania biegłych wskazują, iż to on kierował, więc prawdopodobnie tak było, ale on tego nie pamięta. "Bardzo żałuję tego co się stało" - mówił. - "Chciałbym przeprosić rodziny osób oraz osoby, które zostały poszkodowane w wypadku oraz rodziny, które straciły w wypadku dzieci".

Czekamy na nową ekspertyzę

Sąd wniosek prokuratury zaakceptował: trzy miesiące aresztu. Potem wniosek kolejne trzy, co sąd zaakceptował: "bo nie wykonano jeszcze wszystkich czynności, które spowodowałyby wniesienie przeciwko Karolowi B. aktu oskarżenia".

Tymczasem adwokaci Karola podważyli ekspertyzę rzeszowskich biegłych, prokuratura zdecydowała się zlecić ponowne badania z zakresu rekonstrukcji wypadku biegłym z Politechniki Lubelskiej.

Wyniki miały być w maju, jest koniec sierpnia, rodziny zmarłych zaczyna ta zwłoka niepokoić.

- Niemal rok minął od wypadku, a w tej sprawie nic się nie dzieje - denerwuje się Barbara Chmiel, mama zmarłego Krzysztofa. - Zgłosiliśmy szereg wniosków, nie wiemy, czy są realizowane. Konfrontacji żyjących uczestników wypadku na pewno nie było.

Winą za przeciągające się śledztwo rodziny obarczają rzeszowską prokuraturę rejonową, tymczasem prokuratorzy też są zniecierpliwieni.

- Dla nas to też niezręczna sytuacja, mamy podejrzanego, który na podstawie tymczasowego aresztowania od stycznia pozbawiony jest wolności, a my wciąż oczekujemy na opinię lubelskich biegłych, która jest dla nas najistotniejsza i bez której sąd może nam odrzucić akt oskarżenia - tłumaczy Edyta Lenart z Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie. - Ze strony podejrzanego też mogą paść pod naszym adresem zarzuty o przewlekłość postępowania.

Prok. Lenart zapewnia, że prokuratura raz po raz śle do Politechniki Lubelskiej monity i ponaglenia, tymczasem tamtejsi biegli odpowiadają, że mają do czynienia z trudnym i skomplikowanym przypadkiem, więc ekspertyza wymaga czasu.

Tylko dlaczego nie było konfrontacji uczestników, o co wnioskowali rodzice ofiar?

- Ponieważ ich adwokat jeszcze w lutym wycofał ten wniosek - wyjaśnia prok. Lenart. - I nic nie stoi na przeszkodzie, by ten wniosek ponowili.

Karol od pół roku w areszcie tymczasowym, rodziny ofiar od roku czekają na sprawiedliwość, prokuratura bezsilnie czeka na opinię biegłych, a w Nosówce i Zgłobniu wciąż mówią, że ten wypadek z maja niczego Pawła nie nauczył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24