Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strach przed falami, czyli... "Budziwój wolny od skażeń!"

Andrzej Plęs
Mieszkańcy Budziwoja k. Rzeszowa nie chcą zgodzić się na budowę stacji między szkołą a cmentarzem.
Mieszkańcy Budziwoja k. Rzeszowa nie chcą zgodzić się na budowę stacji między szkołą a cmentarzem. Fot. Wojciech Zatwarnicki
Nie stacji bazowej! Budziwój wolny od skażeń! To hasła z transparentów jakie wywiesili we wtorek mieszkańcy Budziwoja k. Rzeszowa. Protestowali przeciwko budowie masztu Ery. Przykłady podobnych akcji można mnożyć.
Kosy i widly kontra maszt EryPiecdziesieciometrowy maszt Ery GSM ma stanąc na prywatnej dzialce miedzy szkolą a cmentarzem w Budziwoju. Dziś przeciwko temu protestowalo 50 mieszkanców wsi.

Kosy i widły kontra maszt Ery

Stacje bazowe telefonii komórkowej zabijają rakiem - mówią wszyscy ci, którzy nie chcą mieć w sąsiedztwie swoich domów wież z antenami. Janusz Pelc z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przeciwdziałania Elektroskażeniom "Prawo do życia" motywował protestujących w Budziwoju przykładami z Lublina: ludzie mieszkający w sąsiedztwie wieży UMTS umierają, chorują na nowotwory wielonarządowe, a dzieci rodzą się z deformacjami genetycznymi. Tymczasem nikt nie badał, czy rzekoma fala zachorowań w Lublinie ma związek ze stacją bazową.

Nie będzie anteny na kościele

Ale strach wystarczy, żeby uruchomić protest. W Lubeni w pow. rzeszowskim przed 4 laty parafianie doprowadzili do usunięcia proboszcza, bo upierał się, żeby na szczycie kościelnej wieży postawić maszt przekaźnikowy. Uznali, że udział w niedzielnej sumie równa się nowotwór.

Przed trzema laty radni powiatu dębickiego niemal rzucili się sobie do gardeł. Podzielił ich pomysł postawienia podobnego masztu na dachu budynku miejscowego liceum.

Radni Lublina wpadli na pomysł, by na postawienie każdej nowej wieży inwestor musiał uzyskać ich zgodę. Był pomysł, by nie wprowadzać anten do Rzeszowa, a zasięg zapewnić mieszkańcom przez ustawienie wież wokół miasta. Janusz Baranowski z Oddziału Higieny Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie mówi, że wtedy przekaźniki musiałyby mieć potężną moc.

Tymczasem nikt nie protestuje przeciwko oplatającej coraz gęściej Rzeszów sieci Internetu bezprzewodowego Resman o częstotliwości 2,4 lub 5 GHz.

Złowróżbne słowo: rak.

Stacje bazowe UMTS to nie są anteny telewizyjne i radiowe, które "sieją" wokół siebie. Antena telefonii komórkowej jest usytuowana na wysokości 30 - 50 metrów i emituje fale w poziomie, czyli wysoko nad ziemią. Silne pole elektromagnetyczne może występować w promieniu kilku - kilkunastu metrów od stacji, to wszystko. Mieszkającym o kilkadziesiąt metrów dalej nic nie grozi, a przynajmniej nie istnieją żadne badania, potwierdzające jakiekolwiek zagrożenie.

Z początkiem 2008 roku lokatorzy domów przy ul. Tarnowskiej w Rzeszowie pełnili całodobowe patrole, by zablokować uruchomienie masztu sieci Play. "Play - śmierć gratis", "Stacja bazowa UMTS - rak" - to tylko niektóre dosadne hasła. Dwukrotnie nie dopuścili ekip montażowych do masztu, a raport środowiskowy operatora okrzyknęli sfałszowanym.

Mieszkańcy Tarnowskiej rywalizowali o zainteresowanie mediów z mieszkańcami Ustrzyckiej, którzy w tym samym czasie protestowali przeciwko "swojemu" masztowi.

Mieszkańcom Stobiernej w pow. rzeszowskim nie spodobało się, że wieża ma stanąć w centrum wsi, bo w promieniu pół kilometra są kościół, szkoła i przychodnia. Pod protestem podpisało się 400 mieszkańców wspartych autorytetami miejscowych lekarzy, dyrekcji szkoły i proboszcza.

Budziwój przed tygodniem oprotestował pomysł budowy wieży Plusa na granicy z Tyczynem. Przed czterema dniami rozpoczął protest przeciwko Erze, która chce stawiać maszt między szkołą a cmentarzem. Przykłady protestów tylko na Podkarpaciu można mnożyć. Wszędzie pada złowróżbne słowo: rak.

Bardziej szkodzi ci telewizor

Im wyższa częstotliwość, tym bezpieczniej

Najbardziej niebezpieczne dla organizmu jest promieniowanie o "częstotliwości radiowo-telewizyjnej", czyli 100 - 200 MHz. Im wyższa częstotliwość, tym mniejszy wpływ. Stacje telefonii emitują 1800 MHz (system DCS) lub coraz częściej UMTS o częstotliwości 2,1 GHz.

Czy rzeczywiście stacje bazowe telefonii komórkowej są groźne dla okolicznych mieszkańców?

Według badaczy, bardziej szkodzi telefon komórkowy, który trzymasz przy uchu niż stojąca 100 metrów od twojego domu stacja bazowa. Bardziej niebezpieczna jest kuchenka mikrofalowa. Większym zagrożeniem jest router bezprzewodowy. Więcej szkody wyrządzi ci telewizor w trybie czuwania, przy którym śpisz. Twój dom opleciony jest siecią przewodów elektrycznych, które emitują promieniowanie elektromagnetyczne. I tego wszystkiego powinieneś bać się bardziej niż stacji przekaźnikowej UMTS.

Janusz Baranowski daje taki przykład: - W pełnym pasażerów autobusie jedzie pani, która przez 25 minut rozmawia przez telefon komórkowy. Przez 25 minut ona i jej telefon przemieszczają się, toteż aparat stale emituje najwyższe wartości pola elektromagnetycznego, bo stale szuka łączności ze stacją przekaźnikową, więc pracuje z pełną mocą. W ten sposób pani naraża nie tylko własne zdrowie, ale także współpasażerów. Zasada dotyczy również tych, którzy rozmawiają przez telefon za kierownicą jadącego samochodu. Chyba, że rozmawiają za pośrednictwem słuchawek i nie muszą trzymać "siejącego" fale aparatu przy uchu.

Polska ma bardzo rygorystyczne normy emisji pola elektrycznego i magnetycznego. Znacznie bardziej niż określają to normy unijne i chyba wszystkich unijnych krajów. Baranowski podkreśla, że gdyby ludzie chorowali z powodu fal ze stacji telefonii komórkowej, to przede wszystkim na zachodzie Europy, gdzie te normy są bardziej liberalne.

Prof. Andrzej Krawczyk z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy po eksperymentach wykluczył szkodliwy wpływ mikrofal na stymulatory serca i liczne niesprawdzone przypadki oddziaływań fal elektromagnetycznych na organizm człowieka. Dodał, że informacje o szkodliwości fal z przekaźników to współczesne "miejskie legendy".

Wyrzuć komórę - unikniesz anteny

Zgodę na lokalizacje stacji bazowej telefonii wydaje samorząd. Po wybudowaniu, każdy operator ma obowiązek przedstawić mu wyniki pomiarów emisji fal. Instytucje ochrony środowiska muszą dysponować wynikami pomiarów emisji w miejscach ogólnie dostępnych dla ludzi. Każdy zainteresowany ma prawo poznać wyniki tych pomiarów, którymi dysponuje właściciel terenu.

Tymczasem w protesty angażują się organizacje ekologiczne. Wyliczają szkody, które maja powodować złowrogie fale: bóle głowy, pogarszające się samopoczucie, kłopoty ze snem. To na początek. Potem przyjdzie rak, albo przynajmniej kłopoty z krążeniem i problemy psychologiczne. A w perspektywie - zmiany genetyczne dla następnych pokoleń.

Jaką mają receptę? Przekaźniki mogą być, ale jak najdalej od ludzi. Tymczasem operatorzy wolą stawiać stacje bliżej skupisk ludzkich. Bo wtedy mogą mieć mniejszą moc. A poza tym te stawiane z dala od ludzi są… regularnie rozkradane.

W 2006 r. “British Medical Journal" napisał, że od rzetelnej wiedzy do ludzi bardziej przemawia atawistyczny lęk przed falami penetrującymi nasze ciała. Ten lęk rodzi realny stres powodujący zaburzenia krążenia. Ludzie mieszkający w sąsiedztwie anten nadawczych zgłaszają zaburzenia samopoczucia niezależnie od tego, czy antena działa, czy nie.

Przed stacjami operatorów komórkowych możemy się bronić sami. Nie używając telefonów. Operatorzy stale badają zapotrzebowanie na zasięg i natężenie rozmów w eterze. Im więcej telefonów na danym terenie, tym więcej trzeba masztów antenowych, by zapewnić ilość i jakość połączeń. Czyli - wyrzućmy komórki, a maszty z antenami znikną z krajobrazu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24