MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba będzie umierać

PIOTR WRÓBEL
Gdy półtora roku temu mieszkaniec Dębicy zgłosił Włodzimierzowi Woźniakowi, szefowi rzeszowskiego Centralnego Biura Śledczego, że w mieście szaleje gang, na rozmowie się skończyło. - Ustne doniesienie to za mało. Ta osoba nie podpisała protokołu z tego doniesienia - tłumaczy się dziś Woźniak. - Oczywiście, że powinni zająć się sprawą - komentuje takie zachowanie Lech Kaczyński, były minister sprawiedliwości.

Tydzień temu CBŚ zatrzymało 5 mężczyzn, przy których znaleziono broń i trotyl. Są podejrzani m.in. o wymuszanie haraczy. Akcję przeprowadzono w chwili, kiedy dziennikarze "nowin" i "Gazety w Rzeszowie" przygotowywali się do publikacji materiału o dębickim gangu. Szef CBŚ na konferencji prasowej (a także na oczach całej Polski, w TVP) określił zatrzymanych jako "zorganizowaną grupę zbrojną", w której ważną rolę odgrywał Waldemar O. z Dębicy. Zaapelował także do przedsiębiorców , aby przerwali milczenie.
Problem w tym, że dziennikarze sprawą gangu zajmują się już od stycznia br. Wnioski? Waldemar O. wprawdzie rozrabiał w dębickich restauracjach, zwłaszcza gdy nie miał 4,50 zł na piwo, ale przypisywanie mu "ważnej roli w grupie zbrojnej" wzbudza uśmiech politowania u wszystkich, którzy mieli z nim styczność. A do przedsiębiorców nie trzeba apelować. Z dziennikarzami rozmawiali chętnie, licząc na to, że skończą się ich kłopoty z przestępcami. - I rzeczywiście, odkąd pojawiliście się, w sprawie terroryzowania nas przez gang coś drgnęło - dzwonili później.
Dlaczego nie ufali policji? Pierwszy: - Miejscowi się boją, bo tu mieszkają. Drugi: - Półtora roku temu zgłosiłem o wszystkim policji w Rzeszowie. I co? I nic! Trzeci: - Ja też chciałem zgłosić policji w Rzeszowie, ale nikogo tam nie znam. I co? Miałem wejść na komendę i dyżurnemu powiedzieć, że do mojego lokalu przychodzą ogoleni na łyso, "napakowani" mężczyźni, z narkotykami i nożem?

Policjant ogląda muchy

Siedzę na zapleczu jednego z lokali. Właściciel puszcza kasetę wideo. Nagranie jest z marca br. Dwóch "napakowanych", ogolonych prawie na łyso mężczyzn rozrabia. Zaczepiają klientów, odgrażają się barmance. Są to: niejaki S. oraz Artur K., pseudonim Biały. Właściciel wzywa ochronę. Mężczyźni wychodzą z lokalu, ale po chwili wracają. Jeden z nich wyjmuje nóż, zaczyna nim wymachiwać, straszyć klientów. Lokal pustoszeje. Chwilę później "łysy" chwyta krzesło i zaczyna rozwalać je o stół. Z drugiej strony o stół opiera się... dębicki policjant w mundurze. Odwrócił się tyłem; nic nie widzi, nic nie słyszy. Spogląda na sufit, ogląda muchy. Może w tym jest metoda? Może chce przeczekać agresję?
- No i widzi pan!? Nie ma sensu czegokolwiek zgłaszać u nas na policji, bo i tak nie obronią - mówi właściciel.
Opowiada, że "łysi" przychodzą, siadają przy barze, piją piwo, za które nie chcą zapłacić i straszą: - Trzeba będzie umierać - mówią do właściciela. - Bywało, że brali ode mnie naczynia, szli do toalety, przyrządzali sobie narkotyki i naćpani wracali, żeby rozrabiać - mówi.
- Czego chcą, haraczy?
- Nie! Chcą, abym zatrudnił ich jako ochroniarzy za 1000 zł miesięcznie. Ale ja się ich nie boję i nie zatrudniłem.

Gangster ma pozwolenie na broń

Świadkowie podają dwa nazwiska oraz jeden pseudonim: Waldemar O., Artur K. oraz "Lolo" (czasami pojawia się jeszcze "Żyła"). - Od lat terroryzują dębickich przedsiębiorców i jakoś dziwnie nikt sobie z nimi poradzić nie może. A wystarczyłoby ich zamknąć i byłby spokój.
Świadkowie twierdzą, że ci trzej mężczyźni byli kiedyś żołnierzami P., szefa gangu, który ma powiązania z Pruszkowem oraz grupą Carringtona z Jeleniej Góry, która kontroluje rynek automatów do gry.
- Nic złego na P. powiedzieć nie mogę - mówi właściciel jednego z lokali. - Wstawił mi kiedyś automat, rozliczaliśmy się regularnie. Żadnych kłopotów.
Problem w tym, że kilka lat temu P. wycofał się z interesu. Jego żołnierze zostali bez pieniędzy, a w Dębicy wytworzyła się pustka, którą chcą teraz zająć inni ( m.in. niejaki C.).
- Żołnierze P. zostali na lodzie i bez pieniędzy. Teraz za wszelką cenę chcą się zatrudnić jako ochroniarze, aby zarobić te 1000 zł miesięcznie i - co ważniejsze - kontrolować lokale - mówi jeden z właścicieli.
Jeden z resteuratorów, dla świętego spokoju, zatrudnił takiego. Odtąd w oczach innych właścicieli lokali zaczął uchodzić za zdrajcę. "Wszedł z bandą w układy" - powtarzano. Dobrze na tym nie wyszedł. Ochroniarz okradł go z pieniędzy, a później w jego lokalu pojawił się Waldemar O. z bronią (oczywiście, ma pozwolenie!). Zaczął strzelać do barmana. Chybił. Kula utkwiła w suficie. Tkwi tam do dziś.
- Poradziłem się kolegi z warszawskiego CBŚ. Poradził, abym zgłosił się do rzeszowskiego CBŚ. Zgłosiłem. I nic! Raz pojawił się u mnie jakiś człowiek, o coś zapytał i wyjechał. I na tym się skończyło. Nikomu nie chciało się nawet wyciągnąć tej kuli, żeby ją zbadać - mówi restaurator.

Trzeba będzie siedzieć

Kolejny lokal. "Łysi" wpadają wieczorem i chcą od barmana 8 tys. zł. Dochodzi do przepychanek. Właściciel wzywa policję z Dębicy. - Ci przyjeżdżają i miło zachowują się wobec napastników, a oschle wobec ochroniarza. Idę na posterunek, składam zeznania. Dziwne, ale akurat w tej samej chwili napastnicy też pojawiają się na posterunku i składają zeznania na mnie. I wie pan, co wtedy powiedział mi policjant, który mnie przesłuchiwał? "No ładnie, trzeba będzie siedzieć!".
Po czymś takim wycofał doniesienie. Dlaczego?
- Ci, którzy zaatakowali barmana, na piśmie złożyli mi oświadczenie, że to się więcej nie powtórzy. Mam to oświadczenie. I rzeczywiście, więcej już nie rozrabiali.
- Na kogo w dębickiej policji może pan liczyć? - pytam.
- Jeste jeden człowiek. Porządny. Oferował się, że pomoże, doradza...
Ten dębicki policjant znany jest w tutejszych restauracjach.
Jeden z właścicieli: - Przyszedł kiedyś do mnie po cywilnemu, zostawił prywatny numer telefonu i powiedział, że jakby co, można zadzwonić, a on pomoże.
Inny lokal. Grupa wyrostków rozbija wszystko, co tylko się da. Pojawia się patrol, a także "ten" policjant.
- Dobrze mi doradził! Żebym nie składała doniesienia, bo to i tak nic nie da - mówi właścicielka. - Polecił nawet ochroniarza.
Mniej więcej w tym czasie w tym lokalu jako ochroniarz zaczął pracować jeden z członków dębickiergo gangu.

Rozdaje kobietom kwiaty

Gdy po pół roku dziennikarskiego śledztwa ujawniłem pierwsze szczegóły, trzy dni temu "Super Nowości" zainteresowały się sprawą. Wskazują, że szefem gangu jest M. z Dębicy, właściciel jednego z lokali. Umawiałem się telefoniczne z M. na rozmowę. Chciałem zapytać o Waldemara O. i jego kompanów. Nie zdążyłem. M. został zatrzymany.
Co o M. sądzą dębiccy resteuratorzy? - Gdy się pojawia, jest spokój. Płaci, zostawia napiski, a bywa że kupi kwiaty i rozdaje kobietom. Czy członkowie gangu mają z nim coś wspólnego? - Wątpię - odpowiada jeden z resteuratorów. - Artur K. nawet się mu odgrażał, ale gdy zorientował się, że jest za słaby, zaczął się do M. kleić.

Przekraczacie swoje kompetencje

Czy sprawa nieudolności policji wyjdzie na jaw? Można mieć wątpliwości. Resteuratorzy milczą, bo boją się o swoje rodziny. Policjanci, którzy znają kulisy też milczą. Dziennikarzom pozostej zatem przedstawić zebrany materiał. Zbadanie sprawy pozostawiamy służbom wewnętrznym i prokuraturze.

Latem 2000 r. koło Ropczyc skradziono obraz Kossaka. Pewien mieszkaniec Dębicy - jak zapewnia - zgłosił w rzeszowskim CBŚ, że może wskazać, gdzie ten obraz jest ukrywany. - My ten obraz już dawno mamy - miał usłyszeć w CBŚ. Tymczasem tego Kossaka nie znaleziono do dziś! Co na to Wł. Woźniak, szef CBŚ? - Nic mi o tym nie wiadomo. To nie my zajmujemy się obrazami, a poza tym taki Kossak kosztuje 3 tys. zł.
Na pytanie, czy gdyby jednak słyszał coś o tym obrazie, czy zgłosiłby o sprawie innemu wydziałowi, odpowiedział: - Co to za pytanie! Przekraczecie swoje kompetencje.
I jeszcze jeden obrazek. Dębica, parking na uboczu. mam się z kimś spotkać i porozmawiać w sprawie gangu. Na parkingu specaruje jakiś mężczyzna, ogląda samochody. Kilka godzin później, wieczór, w pobliżu dworca PKS. Ten sam mężczyzna stoi obok i przygląda mi się...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24