MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zagra sędziego w serialu TVN

Ewa Gorczyca
Tomasz Jefimow
Będzie konkurentem Anny Marii Wesołowskiej. Scenariusze kilku odcinków oparto na podstawie autentycznych procesów z Podkarpacia.

Sędzia Artur Lipiński z Krosna wydawał wyrok w sprawie zabójstwa na tle seksualnym 5-letniej dziewczynki z Ustrzyk Dolnych. Skazał na dożywocie sprawcę brutalnych napadów na stacje benzynowe. 4 marca zobaczymy go w serialu "Sąd rodzinny" w TVN.

Że będzie chciał założyć sędziowską togę - wiedział już na studiach na Wydziale Prawa na lubelskim UMCS. - W przeciwieństwie do innych zawodów, jako sędzia, mam poczucie niezależności - mówi Artur Lipiński.

Że na półmetku zawodowego życia rozpocznie karierę gwiazdy telewizyjnego show - tego się nie spodziewał. - Zgodziłem się na propozycję TVN, bo lubię nowe wyzwania.

Bez taryfy ulgowej dla sędziego

Artur Lipiński

Sędzia i rzecznik Sądu Okręgowego w Krośnie. Orzeka od 14 lat. Ma doświadczenie w sprawach rodzinnych, cywilnych i karnych. W wieku 32 lat otrzymał nominację na prezesa sądu rejonowego w Lesku: był jednym z najmłodszych prezesów sądu w Polsce. Od 8 lat orzeka w Sądzie Okręgowym w Krośnie.
Pasje: sport - zwłaszcza piłka nożna, jako kibic jeździ na mecze reprezentacji, można go zauważyć na trybunach podczas zawodów w Krośnie. Uwielbia narty i grę w tenisa, podróże i wędrówki szczególnie po Bieszczadach.
Żona - Agnieszka (polonistka w I LO), syn - Wojtek, uczeń szkoły podstawowej

Od marca krośnieński sędzia stanie się "konkurentem" sędzi Anny Marii Wesołowskiej, w stacji TVN. Jej program będzie emitowany trzy razy w tygodniu: w poniedziałki, środy i piątki. We wtorki i czwartki zastąpi go serial z Arturem Lipińskim w roli głównej.

Od miesiąca dzieli czas między Krosno a Warszawę, dokąd jeździ (a częściej lata samolotem) na nagrania. Ma za sobą kilkanaście odcinków, a czeka go jeszcze ponad sto. Na jego występy w telewizji zgodzili się szefowie z Sądu Okręgowego w Krośnie, ale nie dali mu taryfy ulgowej w pracy.

- Zobowiązał się, że nie będzie to kolidowało z jego obowiązkami jako sędziego - mówi wiceprezes Grzegorz Gładysz. Wspomina, że kolega już w młodości miał ciągoty medialne. - Angażował się w studenckim radiu. Kiedy był potrzebny rzecznik prasowy, to jemu powierzyliśmy tę funkcję.

Prowadził trudne sprawy

Jako rzecznik często występował w przed kamerą i mikrofonem, orzeczenia niejednokrotnie wygłaszał w obecności operatorów, fotoreporterów i dziennikarzy. Sprawy, które prowadził, wzbudzały zainteresowanie mediów. Wydawał wyrok w bulwersującej sprawie zabójstwa na tle seksualnym 5-letniej dziewczynki z Ustrzyk Dolnych i molestowania dzieci.

Przewodniczył składowi orzekającemu, który skazał na dożywocie sprawcę brutalnych napadów na stacje benzynowe. Rozstrzygał w sprawach: ochroniarzy z dyskoteki, którzy śmiertelnie pobili turystę w Polańczyku, narkotykowych kurierów kokainy z Podkarpacia. Prowadzi sprawę wywiezienia nastolatek do niemieckich agencji towarzyskich.

Kamera mnie nie peszy

Co zadecydowało, że akurat sędziemu z Krosna powierzono rolę w nowym show? Odpowiada Katarzyna Barylak z Public Relation TYN: - Po prostu jest dobry!
On sam przyznaje: kamera mnie nie peszy.

"Sąd rodzinny", z sędzią Lipińskim jako prowadzącym, to drugi w telewizji TVN serial przybliżający zawiłości procesów, z gatunku court show. Pierwszy "Sędzia Anna Wesołowska" miał premierę w 2006 roku. Dziś przyciąga ponad 2,5 miliona widzów.

- Jak mnie wezwano na świadka, to specjalnie ją oglądałam, żeby zobaczyć, co mnie czeka i jak się zachować - opowiadała nam kilka dni temu na korytarzu sądowym, mieszkanka jednej z bieszczadzkich miejscowości.

Sędzia Lipiński mówi, że jego koleżanka na sławę ciężko zapracowała.

- Zrobiła świetną robotę edukacyjną. Podczas nagrań w Warszawie przekonałem się naocznie o jej popularności. Ludzie podchodzą, zagadują, widać, że z tego programu wiele się dowiedzieli.

Bo - zdaniem sędziego - znajomość prawa jest w społeczeństwie bardzo mała. Ma nadzieję, że będzie miał udział w tym, aby to się zmieniło. Przekonanie o tym, że te seriale mogą podnieść świadomość prawną przeciętnego Polaka, zaważyło na decyzji o przyjęciu propozycji TVN.

- Do sądu cywilnego może przecież trafić każdy, wystarczy spojrzeć na statystyki rozwodów w Polsce - przekonuje.

Jeden odcinek, jedna sprawa

We wtorek, 4 marca, o godz. 17.25 widzowie po raz pierwszy usłyszą: "Proszę wstać, sąd idzie. Sprawę prowadzi sędzia Artur Lipiński".

Od takich słów zaczyna się każdy ze 140 odcinków "Sąd rodzinny". Akcja każdego będzie się toczyć według innego scenariusza.

- Przed sądem stają osoby, które nie mogą dojść do porozumienia w kwestiach rodzinnych - opowiada Katarzyna Barylak z TVN.

- Historie przedstawiane w serialu oparte są na autentycznych sprawach, znajdujących swój finał na sądowych salach, są wśród nich także zaczerpnięte z wokand podkarpackich sądów - mówi sędzia Lipiński.

Pozwy o rozwód, separację, alimenty, eksmisje, wnioski o pozbawienie i ograniczenie praw rodzicielskich, ustalenie opieki nad dzieckiem. Sprawy, w których nie ma oskarżonych ani prokuratorów, ale są emocje i problemy nie mniejsze niż w procesach karnych.

Zwaśnione strony, świadkowie, publiczność na sali - to aktorzy-amatorzy, statyści, odgrywający role ze scenariusza. Prawdziwi są adwokaci: Justyna Koska-Janusz z Warszawy i Piotr Ostafi z Poznania.

Tylko 45 minut

- W telewizyjnym studiu nie czuję się aktorem - mówi Artur Lipiński. - Prowadzę sprawy tak, jakbym był na sali w Krośnie. Gram samego siebie i nie myślę o tym, że przebieg rozprawy filmuje sześć kamer.

Telewizja ma swoje wymagania. Całą procedurę: od wywołania - przez przesłuchania stron i świadków, mowy końcowe, aż do orzeczenia z uzasadnieniem - trzeba zmieścić w 45 minutach, tyle trwa jeden odcinek.

Zdarzają się przerwy, czasem powtórki, ale scenariusze są dobrze dopracowane. - Jako prawnicy mamy na nie wpływ, nasze sugestie brane są pod uwagę - opowiada sędzia Lipiński.

Ostatnie słowo należy do mnie

Scenariusz kończy się na słowach: "Udzielam głosu pełnomocnikom stron". Mecenasi samodzielnie przygotowują mowy końcowe. Artur Lipiński jako sędzia musi wydać rozstrzygnięcie. Jakie? - O tym decyduję sam, nie ma go zapisanego w scenariuszu. Ostatnie słowo, jak w prawdziwym sądzie - należy do mnie.

I jak w prawdziwym procesie - to właśnie jest najtrudniejszy moment w każdym odcinku. - Sprawy, które rozpatruję są tak ciekawe i tak skomplikowane, że wydanie orzeczenia nie jest łatwe - przyznaje Artur Lipiński. - Ale na tym właśnie polega moje zadanie. Tak na sądowej sali, jak na planie serialu.

O karierze telewizyjnej gwiazdy nie marzy. - Oczywiście, chciałbym, żeby ten program był popularny i chciałbym dobrze wypaść - mówi. - Ale przede wszystkim po to, by ci, którzy go oglądają, mieli wrażenie autentyczności rozprawy, aby wynieśli jakąś wiedzę.

Nową rolę traktuje jak wyzwanie i próbę sprawdzenia się w środowisku "medialno-filmowym", z którym sędziowie na codzień się nie stykają. - To jest dla mnie nowe doświadczenie - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24