Był 26 czerwca 1940 roku. Około godziny 21 na oddziale politycznym więzienia na zamku w Rzeszowie rozległy się głośne krzyki. Do wybranych cel wchodzili Niemcy w cywilnych ubraniach. Przed drzwiami stali pod bronią umundurowani funkcjonariusze okupanta.
Wyczytanym z nazwiska więźniom nakazano wziąć swoje rzeczy i wyjść na korytarz. Któryś z Niemców odczytał coś z kartki; przetłumaczono to na język polski: "Za działalność przeciwko Rzeszy zostaliście skazani na karę śmierci".
Mężczyzn skazanych na najwyższy wymiar kary osadzono w celi numer 48. Do celi na drugim piętrze trafiły kobiety, bo i one znalazły się wśród skazanych. Jedna z nich miała być w ciąży…
Następnego dnia rano, kiedy albo było już po egzekucji, albo ta właśnie trwała, celę nr 48 widział Stanisław Jachimowicz. Więzień ten pełnił obowiązki posługacza, a jego zeznania przytacza Stanisław Zabierowski w książce "Zamek. Więźniowie polityczni rzeszowskiego zamku w latach 1939-1944".
"Jedna ściana [w celi nr 48] była cała pokryta napisami patriotycznymi oraz pożegnaniem więźniów z rodzinami - zapamiętał Jachimowicz. - Na drugiej ścianie wyrysowana była ołówkiem duża tablica z artystycznie zdobioną ramą, na której figurowały nazwiska wszystkich więźniów skazanych na śmierć. Nad tablicą wyrysowany był duży orzeł polski z rozpostartymi skrzydłami obejmujący tablicę. Nad nazwiskami więźniów widniał napis: «Dnia 27 czerwca 1940 roku zginęli z rąk hitlerowskich oprawców», zaś pod nazwiskami widniało zdanie: «z kości naszych powstanie mściciel»".
"Nie wiecie, co czynicie"
W noc przed egzekucją z celi śmierci dobiegały modlitwy i patriotyczne pieśni. Przypuszczalnie między godziną 3 a 4 skazańców wyprowadzono, skuto w kajdany i wywieziono do Lubziny, wioski między Ropczycami a Dębicą. Tam, w kompleksie leśnym, więźniowie zostali rozstrzelani.
W książce Franciszka Kotuli "Mimo wszystko, czyli życie kulturalne Rzeszowa pod okupacją niemiecką (1939-1944)" opublikowano list ówczesnego więźnia zamku, później też straconego, Mariana Szczepanika, który 15 lipca 1940 r. tak pisał o egzekucji w Lubzinie: "Kobiety prosiły o księdza, ale bez skutku […]. Inżynier Urban miał powiedzieć kapitanowi: «Kapitanie, nie wiecie, co czynicie, ale niech wam Bóg wybaczy». Przy samej egzekucji ktoś miał krzyknąć: «Jeszcze Polska nie zginęła!»".
Możliwe, że egzekucję w Lubzinie przeprowadzili członkowie 45. batalionu niemieckiej policji, który od stycznia do lata 1940 roku stacjonował w Rzeszowie.
- Krążyła plotka, że jeden z więźniów zdołał z miejsca kaźni uciec - nadmienia sołtys Lubziny, Mieczysław Cabaj. - Czy rzeczywiście tak było, nie wiadomo. Nikt z obecnych mieszkańców Lubziny żadnych bardziej szczegółowych informacji o tej egzekucji raczej nie ma. Podczas okupacji wieś była wysiedlona; na polach wokół lasu Niemcy odbywali ćwiczenia.
Z lektury akt śledztwa, jakie w omawianej sprawie prowadziła Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie, wiemy, że wczesnym rankiem 27 czerwca 1940 r. strzały w lubzińskim lesie słyszało dwóch mieszkańców sąsiedniej wsi - Zawady.
Od spotkanego mężczyzny dowiedzieli się oni, że w lesie są Niemcy. Po ich odjeździe trafili na miejsce zbrodni; dostrzegli tam świeże plamy krwi. Na drzewach były ślady kul. Dało się też zauważyć wykopane i wyrównane dwa doły.
Z obawy przed represjami świadkowie nie mówili nikomu o swoich odkryciach, dopiero po wojnie opowiedzieli o tym przedstawicielom lokalnych władz. We wskazane miejsce przybyła komisja z PCK. Oba zbiorowe groby leżały kilka metrów od siebie. Jeden z nich przekopano na głębokość metra. Na chaotycznie ułożonych zwłokach leżały drągi.
W lipcu 1958 r. odbyła się ekshumacja, przy której byli obecni krewni niektórych ofiar. Ciała umieszczono w trumnach i przewieziono na cmentarz w Dębicy.
Egzekucja lub egzekucje
Oprócz osób skazanych na śmierć, na przykład za posiadanie radia, zginęło w Lubzinie wielu członków różnych organizacji podziemnych, które powstawały w Rzeszowie i okolicy. Tą najważniejszą kierował major Władysław Bartosik, ps. Broda.
- Nie wiadomo za wiele o tej organizacji. Prawdopodobnie wchodziła w skład Organizacji Orła Białego. Tworzyli ją w dużej mierze nauczyciele i uczniowie Przysposobienia Wojskowego oraz członkowie Związku Strzeleckiego - informuje Bogusław Kleszczyński, historyk z rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. - Bartosik stał na czele struktury podobnej do Inspektoratu Armii Krajowej. Miał dwóch dowódców struktur lokalnych, czyli jakby obwodów - Jana Tonderę w Rzeszowie, a w Dębicy Artura Towarnickiego.
Wiosną 1940 roku organizacja Bartosika zaczęła pękać. Aresztowania prowadziły do samego majora. Pytanie, jak doszło do wsypy.
- Rzeszowska ulica była skłonna przypisywać to denuncjacji - opowiada Kleszczyński. - Nie sposób tego zweryfikować, natomiast trzeba zauważyć, że konspiracja wtedy dopiero raczkowała. Młodzi ludzie specjalnie się z działalnością niepodległościową nie kryli, wręcz afiszowali się nią na mieście. A chętnych do współpracy z gestapo nie brakowało.
Udało się ustalić nazwiska 43 Polaków zabitych w Lubzinie. Nie są to wszystkie ofiary. Kiedy bowiem przeprowadzono ekshumację, znaleziono szczątki 100 ludzi.
Niektórzy historycy skłaniają się więc ku temu, że zbiorowy mord z 27 czerwca 1940 r. nie był jedyną niemiecką zbrodnią, której niemym świadkiem był las w Lubzinie. Franciszek Kotula w "Mimo wszystko" sugeruje, że równo miesiąc po pierwszej egzekucji, w nocy z 26 na 27 lipca, naziści uśmiercili tam kolejną grupę Polaków.
Zbrodnia przeciwko ludzkości
W miejscu kaźni stoją dziś krzyż i pomnik.
- Pierwszy pomnik powstał jeszcze w latach 60. - przypomina sobie Mieczysław Cabaj. W 1995 r. przeprowadzono renowację obelisku. Rokrocznie odbywa się tu uroczystość przypominająca o tragicznych wydarzeniach sprzed 75 lat. Co pięć lat odprawiana jest msza św., co roku - różaniec. Uczniowie przygotowują oprawę słowno--muzyczną, przyjeżdżają kombatanci AK z Dębicy i Ropczyc.
- Przyjęliśmy, że uroczystości będą organizowane jeszcze w roku szkolnym (w tym roku było to 21 czerwca - dop. red.), bo zależy nam na tym, żeby uczestniczyło w nich jak najwięcej młodzieży - zaznacza Bożena Pyzik, dyrektor Zespołu Szkół w Lubzinie. - Obecność wprawdzie nie jest obowiązkowa, ale rodzice przyprowadzają swoje dzieci i zawsze ta młodzież jest.
To, czego Niemcy dopuścili się w 1940 roku w Lubzinie, jest zbrodnią przeciwko ludzkości. Była ona przedmiotem szerszego postępowania prowadzonego przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Rzeszowie. Winnych śmierci polskich patriotów przed laty starała się również ustalić prokuratura w Monachium.
Ostatnimi czasy śledztwo prowadziła wspomniana Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie. Zakończyło się ono w styczniu 2010 r. - postanowieniem o umorzeniu z powodu niewykrycia indywidualnych sprawców. Przyjęto, że zabójstwa Polaków dokonali nieustaleni z nazwiska funkcjonariusze państwa niemieckiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"