Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atak wilków pod Łańcutem

Małgorzata Motor
Tadeusz Budziński: - Takich tropów jeszcze nie widziałem. I to pod Łańcutem!
Tadeusz Budziński: - Takich tropów jeszcze nie widziałem. I to pod Łańcutem! Fot. Tadeusz Poźniak
Już nie tylko Bieszczady i Beskid Niski "należą" do wilków. Ich ślady można spotkać w różnych rejonach Podkarpacia. Jak to możliwe?

Wilk jest bardzo mobilny. W ciągu doby pokonuje nawet do 100 km!

Tadeusz Budziński jest znanym podkarpackim fotografikiem i myśliwym. Od 30 lat wędruje z aparatem i strzelbą po leśnych ostępach Bieszczadów. Widział setki wilczych tropów. Ale bardzo się zdziwił, jak zobaczył je w Tarnawce pod Łańcutem.

- W dodatku nigdy nie spotkałem tak olbrzymich tropów - kręci głową. - Zazwyczaj trop mierzy siedem-dwanaście centymetrów. Ten pod Łańcutem miał siedemnaście centymetrów!

Do Tarnawki Budzińskiego przywiodła fotograficzna pasja. Od 6 lat fotografuje konie arabskie ze stadniny w Kielnarowej koło Rzeszowa. W okresie zimy i wyźrebień cenne araby przebywają w kielnarowskich stajniach. Wiosną przewożone są do chutoru Tarnawka. Wtedy przez całą dobę biegają na 180 ha pastwisk. W stadninie jest ok. 100 wysokiej klasy arabów z najcenniejszych linii polskiej hodowli. Stąd wywodzą się konie o wybitnych predyspozycjach do gonitw.

Koń jest ranny

Tydzień temu, w nocy z piątku na sobotę, araby zostały zaatakowane przez dwa wilki. Drapieżniki upatrzyły sobie trzy 2,5-letnie konie przygotowywane do wyścigów na torze w Służewcu. Po śladach można wywnioskować, że doszło do walki. Konie się broniły, chowały się do wiaty. Jeden z nich w panice wpadł na ogrodzenie. Skończyło się to głęboką raną.

Budziński zaraz po tym zdarzeniu przyjechał do Tarnawki, bo nie wierzył, że zaatakowały wilki. Przekonał się na własne oczy. Zrobił kilkadziesiąt zdjęć wilczych tropów.

- Wilki atakują w Bieszczadach owce, jelenie i o tym wie każdy. Ale żeby konie i to jeszcze pod Łańcutem?! - dziwi się pan Tadeusz.

Raniony arab mocno cierpi. Porusza się na trzech nogach. Czesław Witko, właściciel Stadniny Koni Kielnarowa, mówi, że koń stracił już na wartości handlowej. A wart był 80 tys. zł.

- Na pewno już nie odzyska pełnej sprawności. A był przecież przygotowywany do wyścigów na torze w Służewcu. Jego możliwości będą teraz zdecydowanie mniejsze - przekonuje Witko.

Panika w stadninie

- Byłem tym pechowcem, który pierwszy znalazł się po tym zdarzeniu na miejscu - opowiada Stanisław Majchrowski, pracownik stadniny. - Widok mnie przeraził. Połamane żerdzie, spanikowane konie, które uciekały na mój widok. Bały się, że je zaatakuję. Zranionego ogiera nie dało się nawet prowadzić. Musiałem go przewieźć przyczepą, bo tak go bolało.

Kilka dni później na miejscu pojawiła się też Państwowa Straż Łowiecka z Krosna. Widok tak dużych tropów ich zaskoczył. Nie mieli jednak wątpliwości, że są to ślady wilka.

Nie mają wrogów

Atakuje owce i konie

Tylko w ub. roku ze zwierząt hodowlanych wilki zagryzły 436 sztuk owiec. W tym roku już 130. Coraz częściej ich łupem padają konie. Na przestrzeni 8 lat zagryzły 19 sztuk. Wszystkie te przypadki dotyczą jednak Bieszczad i Beskidu Niskiego.

Jak to możliwe, że dotarły już w okolice Łańcuta? Pracownicy Państwowej Straży Łowieckiej tłumaczą, że zmienia się kierunek bytowania tych drapieżników. Kiedyś wyrządzały szkody głównie w Bieszczadach i Beskidzie Niskim. W ostatnich latach przesuwają się na inne tereny.

Robert Nowakowski, starszy inspektor wojewódzki z Wydziału Środowiska i Rolnictwa w Urzędzie Wojewódzkim w Rzeszowie mówi, że w okolicach Tarnawki czy Łańcuta wilki znalazły się kilkanaście lat temu.

- Przyczyny należy szukać głównie w tym, że w 1998 r. zostały objęte ochroną gatunkową i nie mają już praktycznie żadnego wroga. Mogą się więc rozprzestrzeniać się na kolejne tereny - tłumaczy inspektor.

Zabić wilka

[obrazek4] W woj. podkarpackim żyje obecnie ok. 200 wilków. Najwięcej (ok. 150-160) w Bieszczadach, Beskidzie Niskim, na Pogórzu Przemyskim, w Górach Sanocko-Turczańskich. Reszta (ok. 40-50) żyje w Lasach Janowskich, Puszczy Sandomierskiej, Lasach Sieniawskich (na wschód od Sieniawy) i w poludniowej części Roztocza obejmującego woj. podkarpackie. Pojedyncze sztuki pojawiają się niekiedy także w innych regionach Podkarpackiego. Ogółem powierzchnia zasiedlona przez wilki w woj. podkarpackim wynosi ok. 5 tys. km kwadratowych, co stanowi jedną czwartą pow. województwa.
Okazuje się, że pod Łańcutem nie był to pierwszy atak wilków. Pojawiły się w chutorze Tarnawka już 3 lata temu.

- Zaatakowały kwaterę, w której było 17 koni. Araby wpadły w panikę, połamały żerdzie, ale nic więcej się nie stało. W stadzie koń zawsze się obroni przed wilkiem - wyjaśnia Tadeusz Budziński.

Razem z właścicielem stadniny postanowili domagać się odszkodowania. W urzędzie usłyszeli jednak, że koń powinien być w zagrodzie. Wtedy nic by mu się nie stało.

- Tak może być, jeśli gospodarz ma dwa konie - tłumaczy pan Tadeusz. - Wtedy nie pasie ich pod lasem, bo wilki by je zjadły. W dużej hodowli stado pasie się nocą, bo w dzień zwierzętom dokuczają bąki. Tak jest we wszystkich stadninach w kraju. A ta jest jedną z największych prywatnych.

Czesław Witko: - Zainwestowaliśmy sporo pieniędzy w stadninę. Nie możemy pozwolić, żeby doszło do podobnej sytuacji. Będziemy wnioskować do ministra środowiska o odstrzał wilków.

Z uzyskaniem zgody nie będzie tak łatwo. Minister nie jest skory do jej wydawania. - Ostatnio zgodził się w 2006 r. - mówi Nowakowski. - Kiedy pod koniec ubiegłego roku wnioskował jeden z wójtów, odrzucił jego prośbę.

Nawet 100 kilometrów dziennie

Na Podkarpaciu jest obecnie ok. 200 wilków. Głównie na południu województwa - w Beskidzie Niskim, Bieszczadach. Jest też kilka watah w północnej części - w lasach janowskich, powiecie leżajskim i lubaczowskim. Nie ma ich tylko w okolicach Głogowa Młp. i Strzyżowa. Ale poza tym na ich ślady można natrafić wszędzie, bo wilk potrafi pokonać dziennie nawet do 100 km.

Czy należy się ich bać?

- Nie ma powodów - uspokaja Nowakowski. - Nie mamy informacji, żeby człowiek został zagryziony przez wilka.

Odnotowano kilka przypadków niebezpiecznych spotkań z wilkami - np. w lasach janowskich drapieżnik zagrodził kobiecie drogę, groźna sytuacja była kilka lat temu w Bieszczadach, kiedy turyści musieli chować się w samochodzie.

- Wilk generalnie boi się człowieka - tłumaczy Nowakowski. - Ucieka przed nim tak jak każda dzika zwierzyna. A jeżeli się nie boi, to może oznaczać, że jest zarażony wścieklizną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24