MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chłopiec z Borysławia

JUSTYNA WOŚ
Szewach Weiss: - Moja misja dyplomatyczna nie jest łatwa. Polska ziemia to dla mnie i romantyka, i dramat
Szewach Weiss: - Moja misja dyplomatyczna nie jest łatwa. Polska ziemia to dla mnie i romantyka, i dramat AUTORKA
- Często pytają mnie, czy trudno być ambasadorem w Polsce? - uśmiecha się Szewach Weiss. - Każdy zdolny urzędnik MSZ może być dyplomatą. Nawet jak on nie jest zdolny, też może zostać dyplomatą. Każą mu na przykład pojechać do Przemyśla, to pojedzie. A ja urodzony w Borysławiu, niedaleko stąd?

- Mnie serce skoczyło, jak zbliżaliśmy się do Przemyśla. W moim domu często się mówiło: "Dziadek pojechał do Kołomyi. Albo do Sambora, albo do Przemyśla". To są dźwięki dzieciństwa. Szczęśliwego dzieciństwa do szóstego roku życia, zanim przyszła Zagłada. - Moja misja dyplomatyczna nie jest łatwa. Polska ziemia to dla i romantyka, i dramat.
Z Polski wyjechał jako dziecko. Całe swe życie od nowa zbudował w Izraelu. Wrócił tu jako człowiek dorosły i spełniony. Profesor uniwersytecki i znany w swoim kraju polityk. Proponowano mu ambasadę w Moskwie. Za zimno. W Berlinie. Nie mógł. Chciał do Warszawy. - Moja mama umarła w 1999 roku. Gdyby wiedziała, że zostanę ambasadorem w Polsce, jestem pewny, że to dodałoby jej sił i żyłaby dłużej. Rodzice do końca czytali polskie gazety.
Wskazuje na zdjęcie: drewniany domek, zatopiony w zieleni Borysławia. Mieszkali przy rozstaju dróg z Drohobycza i Truskawca. Pamięta słoiki z konfiturami, które robiła mama, cukierki w sklepie ojca, smak zupy fasolowej, zapach nafty, światło lamp.

Dzieci Holokaustu

W zeszłym roku był na Ukrainie z ekipą filmową. - Robiliśmy film "Kto zna człowieka uratowanego w ścianie". Osiem miesięcy żyli w skrytce o podwójnej ścianie. Dwa lata w piwnicy. - Jak to było możliwe? Dotykałem tych ścian i jednej godziny nie mogłem tam wytrzymać.
Mówi, że kto wyjdzie z takiej piwnicy, to albo ginie, albo pędzi do przodu. - Chciałem wyjechać do Izraela. Do nowego życia - przyznaje. - Próbowałem uciec od wspomnień, ale się nie udało.
O tym wszystkim jest w książce "Ziemia i chmury". Na jej promocji w Krasiczynie jest obecna m.in. Roma Ligocka, autorka głośnej książki "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku". - Ja czuję tak samo - odzywa się. - Nieprawdopodobna zbieżność przeżyć dzieci Holokaustu. Chłopca z Borysławia i dziewczynki z Krakowa. Ta sama energia i pragnienie życia. I tak mało nienawiści.

Przeżycia wracają

- Skąd ta energia? - zastanawia się głośno Weiss i zaraz odpowiada: - Żeby zdążyć. Każda godzina, każdy dzień to podarek losu. Trzeba to dobrze spożytkować. Tyle osób z mojej rodziny nie przeżyło. Dziadek Icyk, babcia Mincia, dziadek Hirsz, ciocia Fajga, ciocia Rózia, kuzyni... Nie ma we mnie nienawiści. Poza jedną: nienawidzę morderców. Nie można rozliczać narodów, ale poszczególnych ludzi. Lubię życie, ludzi, spotkania. W dzień jestem pogodny, w nocy smutny, bo przeżycia wracają i nie można usnąć.
Ukazały się już pierwsze recenzje książki "Ziemia i chmury". W jednej napisano, że Weiss używa języka jak Żydzi z dawnej Galicji. - To ciekawe - ożywia się. - Miałem 10 lat, jak stąd wyjechałem! W domu mówiło się przeważnie po jidysz, to "język matki", hebrajski to "język modlitwy". Na polski rodzice przechodzili, jak chcieli coś omówić. A w piwnicy naszym językiem było milczenie.
Żartuje, że jak przyjechał do Polski, to robił dużo błędów. - Co drugie słowo byk, teraz może co trzecie. Robię ich coraz mniej, ale daleko mi do ojca. On mówił pięknie po polsku! Lubię brzmienie polskiego, bo przypomina mi ojca. Mój język polski płynie z serca. W szkole uczyłem się krótko w Wałbrzychu, po wyjeździe z Borysławia.
Hebrajskiego uczył się już w drodze do Palestyny, wtedy nie było jeszcze państwa Izrael. W naszym pierwszym rządzie Izraela mieliśmy 18 ministrów, a 13 mówiło po polsku. Gurion, pierwszy premier z Płońska, Begin z Brześcia, przyszedł do Palestyny z armią Andersa, Szimon Peres też z Polski... Różne partie polityczne, kłócili się, a potem szli do restauracji i śpiewali "Wojenko, wojenko, cóżeś żeś ty za pani".

Polska ma najwięcej

W Izraelu miał barwne i intensywne życie. Jako Żyd z diaspory, chciał być tak dobry jak sabra, tam urodzony. Sukcesy w szkole, w sporcie. Studia, praca w radiu, kariera naukowa. Profesor na Uniwersytecie w Hajfie, przewodniczący Knesetu, parlamentu izraelskiego. Wreszcie - przewodniczący Rady Yad Vashem, Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu.
Instytut odznaczył ponad 18 tysięcy Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Ludzi, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów. - Polska ma najwięcej Sprawiedliwych - powtarza teraz ambasador. - Ja jestem jednym z ocalonych. Nas uratowali sąsiedzi. Dwie polskie rodziny, pani Góralowa i pani Potężna, jej syn Tadek, który wynosił nieczystości, i pani Lasotowa Ukrainka. - I to jest prawda, o której trzeba mówić, tak jak o prawdzie Jedwabnego.

Jeden z cudów

Powrót do Polski w roli ambasadora uważa za jeden z cudów swego życia. - Jako narody myśmy stracili dwa pokolenia dialogu - podkreśla. - Jest wiele wiele ran po obu stronach. Uprzedzeń, które trzeba zrozumieć i usuwać. I ja chcę brać w tym udział. To jest moja misja jako ambasadora, jako człowieka i jako Żyda urodzonego i uratowanego w Polsce.
W strony dawnej Galicji ciągnie go nostalgia. Dziwna tęsknota do ziemi żywych i zmarłych. Zawsze tęsknił do drzew i pięknych lasów w okolicy Borysławia i Truskawca, choć tam są groby pomordowanych Żydów. W Polsce - wyznaje - najbardziej kocha chmury. Godzinami może patrzeć, jak płyną po niebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24