MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek, który rozszyfrował "cudowną broń" Hitlera

Antoni Adamski
Mieczysław Wałęga, choć związany z Rzeszowem, ma znikome szanse na tytuł honorowego obywatela miasta. Prawdopodobnie dostanie tylko medal "Zasłużony dla Rzeszowa”.
Mieczysław Wałęga, choć związany z Rzeszowem, ma znikome szanse na tytuł honorowego obywatela miasta. Prawdopodobnie dostanie tylko medal "Zasłużony dla Rzeszowa”. FOT. ARCHIWUM
Rakietę V-2 Polacy przekazali Brytyjczykom. Akcją kierował związany z Rzeszowem podpułkownik Mieczysław Wałęga.

Produkcja rakiet V-1 i V-2 była jedną z najbardziej strzeżonych przez Niemców tajemnic II wojny światowej. Ale dla wywiadu Armii Krajowej nie było rzeczy niemożliwych.

We wrześniu 1943 r. żołnierze AK zaobserwowali, że na pilnie strzeżonym poligonie SS Blizna - Pustków (pow. dębicki) rozpoczęły się jakieś gorączkowe przygotowania. W listopadzie z poligonu odpalono pierwsze rakiety V-1.

Już w miesiąc później gotowy był obszerny raport na ten temat sporządzony przez Mieczysława Jerzego Wałęgę, oficera wywiadu Rzeszowskiego Inspektoratu AK.

Czytamy w nim: "Chodzi o nowy rodzaj torped powietrznych czy też pocisków artyleryjskich o zasięgu do 300 km. W ostatnich tygodniach słyszano trzy razy nagłe dudnienie w powietrzu (...) nocą widziano przy tym jak gdyby płonący samolot (...) który spadł kilka kilometrów od Blizny."

Jak V-2 trafił do Londynu

Raport dostarczony za pośrednictwem Komendy Głównej AK do Londynu podawał, że paliwem niemieckich rakiet był ciekły tlen. Te informacje pozwoliły aliantom na poznanie broni, która użyta została do bombardowania angielskich miast.

Jak Polakom udało się przeniknąć na ściśle odizolowany poligon? W siatce wywiadowczej Wałęgi było sto osób: doświadczeni oficerowie wywiadu, chłopcy, kolejarze, księża...

- Penetracja poligonu była czymś niesłychanie trudnym, prawie niemożliwym - mówi profesor Jan Łopuski, który w sierpniu 1944 r. jako oficer łączności konspiracyjnej obserwował ze wzgórza koło Ropczyc loty V-1 i V-2. - Ale Polacy potrafią robić rzeczy niemożliwe.

Anglicy do dokładnego rozpoznania broni potrzebowali oryginalnej rakiety. Wtedy powstał zuchwały pomysł ataku na transportujący je niemiecki pociąg. Atak nie doszedł do skutku. Żołnierzom AK udało się jednak przechwycić niewybuch V-2, który angielskim samolotem został przetransportowany do Londynu. Była to operacja "Most III", w której Wałęga, (przeniesiony w 1944 r. do Tarnowa) odpowiadał za łączność.

Mieczysław Jerzy Wałęga, pseudonimy "Jur" i "Mat" ur. 1 maja 1914 w Rzędzinie pow. Tarnów. Uczył się w szkole powszechnej i gimnazjum w Tarnowie. Po ukończeniu podchorążówki w Ostrowi Mazowieckiej - Komorowie 15 października 1938 otrzymał nominacje na podporucznika piechoty i przydział do 17. pułku piechoty w Rzeszowie. We wrześniu 1939 r. walczył pod Częstochową. Uniknął niewoli i w końcu września wrócił do Rzeszowa.
Zaangażował się w działalność konspiracyjną, został adiutantem por. Łukasza Cieplińskiego "Pługa", inspektora Inspektoratu Związku Walki Zbrojnej w Rzeszowie. W 1942 został oficerem wywiadu i kontrwywiadu Rzeszowskiego Inspektoratu Armii Krajowej. Kierował pracami wywiadu AK wokół niemieckiego poligonu Blizna - Pustków. W lutym 1944 po przeniesieniu do Inspektoratu AK w Tarnowie. Tutaj przygotował akcje lotnicze "Most II" i "Most III". W ramach tej ostatniej AK przekazała Anglikom zdobytą rakietę V-2. To największy - obok rozszyfrowania aparatu "Enigma" sukces polskiego wywiadu, który znacząco wpłynął na losy wojny.
Uczestnik akcji "Burza", po wojnie rozpoczął działalność w Okręgu Śląsko - Dąbrowskim WiN. Tropiony przez Urząd Bezpieczeństwa w marcu 1946 r. przedostał się do Londynu. Tutaj zaangażował się w szkolenie oficerów w Brygadowym Kole Młodych "Pogoń". Prowadził biuro weryfikacyjne AK pomagając kombatantom w kraju. Nominowany przez gen. Władysława Andersa do stopnia podpułkownika, z jego rekomendacji dwukrotnie odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. 15 sierpnia 2006 r. został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Potajemny ślub w rzeszowskiej farze

Meldunki przepisywała Maria Pasterz, ps. "Rita" - pracownica kancelarii adwokackiej, która mieściła się najpierw przy ul Zamkowej w Rzeszowie, a później w dworku przy ul. Krakowskiej (dziś róg ul. Jałowego i al. Cieplińskiego). Pomagała jej druga pracownica kancelarii i przyjaciółka - Ada Hofman, wkrótce żona Wałęgi.

- Teksty odczytywałam z mikrofilmów przy pomocy szkła powiększającego. Nie bardzo rozumiałam, o jaką broń chodzi - przyznaje pani Maria, która niedługo skończy 87 lat.

Maria Pasterz poznała Wałęgę jeszcze przed wojną: był to przystojny, elegancki porucznik rzeszowskiego garnizonu. Gdy wrócił z kampanii wrześniowej, nie poznała go. Ubrany w szary drelich, w robociarskim kaszkiecie na głowie wtapiał się w szary tłum ulicy.

- Tylko głos pozostał ten sam - wspomina pani Maria.

Ślub Ady i Mietka odbył się potajemnie w kościele farnym (jako oficer Wałęga ukrywał się). Maria Pasterz była świadkiem. Panna młoda ubrana w garsonkę w kolorze lila róż, pan młody przyszedł w białej koszuli, ale w ostatniej chwili pożyczył od kogoś marynarkę.

Żeby tylko granaty nie wybuchły!

Młodzi zamieszkali w domu panny młodej przy ul. Hetmańskiej. Rodzina Hofmanów miała niemieckie korzenie, ale odmówiła podpisania volkslisty tak stanowczo, że zrobiło to wrażenie nawet na Niemcach. Mieczysław ukrywał się na ostatnim piętrze u Hofmanów. Maria Pasterz wspomina:

- Na parterze w mieszkaniu Hofmanów kwaterował oficer niemiecki, chyba lekarz. W jego pokoju urządziliśmy magazyn broni. Karabiny ukrywano za podwójną tylną ścianą szafy, w której wisiały mundury Niemca. W tapicerce siedzenia fotela złożono granaty. Nieraz bałam się, myśląc: żeby tylko nie wybuchły!

Pewnego razu o mało nie doszło do wsypy. Pod nieobecność Niemca żołnierz AK odbierał karabin.

- Już miał wychodzić, gdy na schodach usłyszeliśmy kroki wracającego oficera - opowiada Maria Pasterz. - W ostatniej chwili AK-owiec wyszedł przez okno i uciekł po rynnie.

[obrazek3] W listopadzie 1943 roku z poligonu w Bliznej odpalono pierwsze rakiety V-1. (fot. Fot. Archiwum prof. dr hab. Grzegorza Ostasza)Spotkanie po pół wieku

Janina Wierzbicka-Kopeć, ps. "Roza" i "Osa", lat 84, w czasie wojny była łączniczką Komendy Inspektoratu AK w Rzeszowie, a później łączniczką Łukasza Cieplińskiego "Pługa". Roznosiła pocztę i prasę konspiracyjną, w tym przesyłki dla Wałęgi. Zostawiała je w kancelarii adwokackiej, w której pracowała Ada Hofman. Chodziła też do sklepu Krauzów przy Jagiellońskiej - naprzeciw siedziby Gestapo, gdzie mieścił się konspiracyjny skład broni.

- W czasie okupacji nie zetknęłam się osobiście z Wałęgą - opowiada pani Janina. - Zobaczyłam go dopiero w pół wieku później, w latach 90., kiedy przyjechał do Rzeszowa. Bywał tu wielokrotnie. Życzliwy, wręcz serdeczny pomagał kombatantom jako przewodniczący Komisji Weryfikacji Żołnierzy AK w Londynie. Zabiegał dla nich o Ordery Virtuti Militari. Było to jedyne odznaczenie londyńskie, które uznawały władze PRL i które pozwalało na otrzymywanie dodatku finansowego do emerytury.

Chwalebny życiorys to za mało

Czy dziś Mieczysław Wałęga powinien dostać tytuł honorowego obywatela Rzeszowa? Wniosek w tej sprawie złożyła we wrześniu ub.r. posłanka Anna Pakuła-Sacharczuk wraz z 8 stowarzyszeniami kombatanckimi. Miejscy radni mają mieszane uczucia. Może dlatego do dziś nie podjęli decyzji.

- To postać historyczna. Jestem "za" - mówi radny Maślanka. Tego samego zdania jest Jacek Adamowicz. Radni Zdzisław Daraż i Adolf Gubernat uważają jednak, że honorowym obywatelem może być tylko osoba sławna - taka, która promuje Rzeszów w świecie. Np. Prezydent RP na Uchodztwie Ryszard Kaczorowski, prof. Józef Szajna, kompozytor Wojciech Kilar czy pianista Adam Harasiewicz.

- Mieczysława Wałęgę można raczej obdarować medalem "Zasłużonego dla Rzeszowa" - uważa Daraż. Taki medal przewiduje nowy statut Rady Miasta. Problem w tym, że nie został jeszcze zatwierdzony.

Według Andrzeja Deca kandydat był z Rzeszowem zbyt luźno związany:

- Ma bardzo chwalebny życiorys, ale to trochę za mało - tłumaczy Dec.

- Przecież Wałęga od 1946 r. jest na emigracji w Londynie - argumentuje radna Maria Korczowska.

Elżbieta Jakimek-Zapart, historyk z krakowskiego Oddziału IPN, biograf Łukasza Cieplińskiego odpowiada:

- Jak mógł być zameldowany, skoro się ukrywał przed Niemcami? W Rzeszowie przebywał ponad pięć lat: od października 1938 do lutego 1944. Dłużej niż Łukasz Ciepliński. Ludzie, którzy przyczynili się do zwycięstwa aliantów, we własnym kraju zostali skazani na zapomnienie.

***

Dwa lata temu ppłk Wałęga otrzymał uroczyste podziękowanie od rządu brytyjskiego. W tym samym czasie został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Na ostatniej sesji Rady Miasta radny Jacek Adamowicz wystosował interpelację w sprawie honorowego obywatelstwa miasta dla ppłk Wałęgi. Wszystko wskazuje iż zostanie przyznany mu tylko medal "Zasłużony dla Rzeszowa".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24