Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Diana wpadła do studni!

Ewa Gorczyca Współpraca Tomasz Jefimow
- Miała wielkie szczęście - mówią strażacy, którzy w Krośnie wyciągnęli dziewczynkę z pięciometrowej czeluści.
- Miała wielkie szczęście - mówią strażacy, którzy w Krośnie wyciągnęli dziewczynkę z pięciometrowej czeluści. Fot. Tomasz Jefimow
Przerażony Kacper zajrzał do studni. Z głębi usłyszał głos Diany. - Pomocy! Chyba strażacy muszą mnie stąd wyciągnąć!

Mieszkali niedaleko siebie i po lekcjach zazwyczaj wracali do domu razem. Podobnie było we wtorek, 15 kwietnia. Wyszli ze szkoły ok. godz. 13. Pomaszerowali wydeptaną ścieżką za boiskiem, skrótem do swojej ulicy.

Świeciło słońce. Za siatką w trawie wypatrzyli pierwsze wiosenne stokrotki. Nazbieramy kwiatków dla mamy - ucieszyli się. W siatce była dziura. Spora, więc dziewięciolatki zmieściły się bez problemu, nawet z wypakowanymi książkami plecakami.

Studnia wyglądała niepozornie. Niewysoki krąg szarego betonu, wystający z trawy, przy ścianie budynku dawnej biblioteki. Na wierzchu jakieś deski.

Na studnię weszła Diana. A może nawet tylko usiadła? Paździerzowa płyta pękła na kawałki. Poleciały w dół studni. Diana, z tornistrem - też.

Trzeba dzwonić po strażaków!

- Najprawdopodobniej to plecak ją uratował - powiedzieli potem strażacy, którzy wyciągali dziewięciolatkę z pięciometrowej czeluści.

Tornister tarł o cembrowinę. Diana zapierała się nogami o ściany studni. To wyhamowało upadek.

Kacper nie uciekł. Odważnie pochylił się nad studnią. Zajrzał. Zobaczył Dianę na dnie, po pas w wodzie. Zawołała do niego. Pobiegł w kierunku szkoły, po pomoc.

- Trzeba dzwonić po strażaków! Moja koleżanka wpadła do studni - wykrzyczał do pierwszego napotkanego po drodze dorosłego.

Mężczyzna biegł sprawdzić, co się stało. Już wykręcał numer 998. Strażacy po dwóch minutach byli na miejscu.

- To była błyskawiczna akcja - powie z uznaniem Terasa Janusz, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 6 w Krośnie.

Cała i zdrowa!

Diana była przytomna. Odezwała się do strażaków. Wyglądało na to, że nic się jej nie stało. Strażacy zdjęli drabinę z auta, spuścili w dół studni. Trzeba było przytrzymywać od góry, woda była płytka, ale dno zbyt grząskie, żeby ją stabilnie umocować. Jeden zszedł po Dianę. Ostrożnie wyprowadził dziewczynkę na powierzchnię.

- Nie do wiary, ale była cała i zdrowa - opowiadają strażacy. - Miała wielkie szczęście.

Kilka minut po wszystkim zaglądamy razem z nimi do studni. Pięć metrów niżej, w wodzie pływają pokruszone kawałki paździerzowej płyty. W środku studni wystaje metalowa rura. Diana mogła w nią uderzyć….

Wyszła o własnych siłach. Było jej tylko zimno. Woda zmoczyła jej ubranie do pasa. Ratownicy z pogotowia szybko owinęli ją kocami.

- Kiedy dostaliśmy informację, że dziecko wpadło do studni, spodziewaliśmy się, że mała pacjentka trafi do nas w poważnym stanie - mówi Jacek Mrozek, lekarz z oddziału dziecięcego krośnieńskiego szpitala. - Tymczasem dziewczynka była trochę wychłodzona, lekko przestraszona, ale nie miała żadnych obrażeń.
Diana nie wymagała hospitalizacji. Po obserwacji rodzice mogli ją zabrać do domu.

Dzielny Kacper

Dyrektorka Teresa Janusz uczy w III klasie matematyki. Wieczorem zadzwoniła do swojej uczennicy. Upewnić się, czy dobrze się czuje.

- To wrażliwa dziewczynka, ale na szczęście szybko doszła do siebie. Rozmawiałyśmy o tym, że właśnie się bawi, o zadaniu z matematyki…

Następnego dnia Diana jak zwykle zasiadła w ławce, zgłaszała się do odpowiedzi, nawet ćwiczyła na WF-ie. Nauczyciele prosili uczniów, żeby nie wypytywali koleżanki o wypadek. Nie chcą, by Diana stała się szkolną sensacją. Lepiej, jeśli szybko zapomni o tym, co przeżyła.

Mama Diany też tak uważa. Odmawia rozmowy z dziennikarzami, nie życzy sobie zdjęć. - Najważniejsze, że córce nic się nie stało.

Kacper dostał pochwałę od dyrektorki.

- Zachował się bardzo rozsądnie, chociaż to jeszcze małe dziecko - przyznaje Teresa Janusz. - Pierwszemu dorosłemu, którego zobaczył, powiedział, co się stało. Akurat był to ojciec, który przyszedł po swoje dzieci do naszej szkoły. Pomoc nadeszła bardzo szybko.

Dyrektorka w zdarzeniu widzi jedną pozytywną stronę.

- To zadziała na wyobraźnię innych. Ciągle staramy się uświadamiać dzieciom zagrożenia, przestrzegamy przed różnymi niebezpieczeństwami. Ale nie wszystko można przewidzieć…

Co z tą studnią?

- Dzieci, wiadomo, są ciekawskie - mówi Mariusz Kozak z Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie. - Ale studnia powinna być trwale zabezpieczona. Tymczasem przykrywała ją zwykła paździerzowa płyta, tak stara, że pod naciskiem rozsypała się na kawałki.

Studnia od lat nie była używana. Budynek obok niej do niedawna miał gospodarza - Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzką. Ale biblioteka kilka miesięcy temu zmieniła siedzibę. Willa stoi pusta. Według dokumentacji geodezyjnej, właścicielem nieruchomości jest marszałek województwa.

Studnią zajęli się strażnicy miejscy. Teraz przykrywa ją ciężki betonowy krąg.
Policja prowadzi dochodzenie pod kątem ewentualnych zaniedbań, które mogły spowodować zagrożenie życia lub zdrowia dziecka.

- Sprawdzamy, czy studnia była właściwie zabezpieczona i kto za to odpowiadał - mówi asp. Marek Śliwiński z KM PSP w Krośnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24