MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ostry dyżur na okrągło

Władysław Borowiec
Ostry dyżur na izbie przyjęć Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Tłum ludzi. Chorzy i ich bliscy.
Ostry dyżur na izbie przyjęć Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Tłum ludzi. Chorzy i ich bliscy. FOT. WOJCIECH ZATWARNICKI
Jesteśmy niczym pogotowie. Gdy tylko ktoś źle się poczuje, coś go zaboli, to jedzie prosto do nas. Na izbę przyjęć.

Poniedziałek. Ostry dyżur na izbie przyjęć Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Tłum ludzi. Chorzy i ich bliscy.

- Kolejka jak diabli - denerwuje się starszy mężczyzna.

- Płacimy na służbę zdrowia, a warunki jak w kołchozie.

Odprowadza żonę, bo dostała skierowanie na oddział ortopedii.

- Żona ma coś z biodrem. Pewnie konieczna będzie operacja... Strasznie się oboje denerwujemy - mówi Stanisław K. z Rzeszowa.

***

Słychać płacz malutkiego dziecka. Mama uspokaja córeczkę, uspokaja też pielęgniarka.

- Oliwia nie płacz, zaraz mamusia ci coś kupi.

- Panie doktorze, ciągle mam odruchy wymiotne, a nic nie jem... Co robić? - pyta prosząco młoda dziewczyna w ciąży.

- Zapraszam do gabinetu.

***

- Czy ma pan piżamę i pantofle?

- Tak.

- Chcę pan zostawić ubranie w szpitalnej przechowalni, czy żona zabierze?

- Żona weźmie.

- To niech się pan przebierze, najlepiej w ubikacji.

Trzech nieprzytomnych Ukraińców

Wacław Bazanowski, chirurg, specjalista medycyny ratunkowej, kierownik Izby Przyjęć i Szpitalnego Oddziału Ratunkowego mówi, że podczas ostrego dyżuru personel medyczny przeżywa nie mniejszy stres niż pacjenci.

- Tutaj cały czas jest ruch - mówi.

- Przyjeżdżają też chorzy bez żadnych skierowań od lekarzy rodzinnych, czy specjalistów. Przyjmujemy wszystkich, ale bywają momenty, gdy trudno wszystko ogarnąć.

Lucyna Żyłka, pielęgniarka oddziałowa przyznaje, że przy tak dużej liczbie pacjentów trudno jest wszystkich jednocześnie obsłużyć.

- Niedawno przyjęliśmy trzech nieprzytomnych Ukraińców, którzy rozbili się samochodem - wspomina.

- Nie mieli dokumentów, zostali po prostu ponumerowani. Ale gdy na oddziale jest tylko trzy do pięciu pielęgniarek, to równoczesne zaopatrzenie trzech ciężko rannych staje się dużym wyzwaniem.

Niczym pogotowie

Lekarze nie garną się, by dyżurować na Izbie Przyjęć. Bo tu się pracuje na okrągło. I to ciężko.

- Nie ma czasu, by przez pięć, dziesięć minut odpocząć - mówi Bazanowski.

- Jesteśmy niczym pogotowie. Lekarze rodzinni nie zapewniają pacjentom całodobowej opieki. Gdy ktoś się źle poczuje, coś go zaboli, to gdzie idzie? Na izbę przyjęć. Do nas.

- A trzeba pamiętać, że nie jesteśmy przychodnią, tylko szpitalem - tłumaczy Lucyna Żyłka.

- Ponadto pełnimy rolę informacyjną. Gdy ktoś się nie pojawi na czas w swoim domu, to często rodzina dzwoni do nas z pytaniem, czy ojciec albo syn nie trafił do szpitala. To też zabiera nam czas, bo rejestratorka musi wszystko rzetelnie sprawdzać.

Napity tylko jestem...

- Panie kierowniku, daj pan spokój. Napity tylko jestem i zasłabłem - bełkocze czterdziestoletni mężczyzna.

Ubrudzony błotem, śmierdzi przefermentowanym alkoholem. Leżał na przystankowej ławce. Zaniepokojeni ludzie, sądząc, że jest chory, wezwali karetkę.

- Ten jest w miarę spokojny - mówi Bazanowski.

- Ale kilka dni temu ratownik i pielęgniarka zostali poturbowani przez pijaka. Mamy jedyny w Rzeszowie oddział toksykologii. Właśnie do nas trafiają pijacy i alkoholicy. I nie są to "przyjemni" pacjenci.

Lucyna Żyłka przyznaje, że pielęgniarki na oddziale toksykologii ciągle się boją się. Bo nigdy nie wiadomo, czy taki pacjent, gdy się obudzi, nie zaatakuje. Czy nie będzie się awanturował.

- Nie dość, że jest mało pielęgniarek, bo przy tych płacach nikt się do zawodu nie garnie, to jeszcze ten stres...

"Nagrzanych" do wytrzeźwiałki!

- Jak można przyjmować pijanych i chorych na jednej izbie przyjęć! Pijusów trzeba wozić do izby wytrzeźwień, a nie do szpitala - denerwuje się Tadeusz K.

Przywiózł właśnie ojca na zabieg ortopedyczny. Pewnie natknęli się na "nagrzanego" pacjenta, który wyzywał wszystkich dookoła.

Bazanowski mówi, że gdy taki pacjent trafi już na izbę przyjęć, musi być przebadany. I to lekarz decyduje, czy kwalifikuje się on na izbę wytrzeźwień, czy na oddział. - A gdy "chory" za bardzo się awanturuje, wzywana jest policja.

Ruch jak na Marszałkowskiej

Jakby tego było mało, lekarze i pielęgniarki z izby przyjęć pracują często w charakterze salowych. Trzeba rozwieźć pacjentów na oddziały, na badania tomograficzne.

- To wszystko pochłania czas - mówi Bazanowski.

- A ruch u nas jak na przysłowiowej Marszałkowskiej. I nieważne, czy dyżur jest ostry, czy "tępy". Cały czas coś się dzieje.

***

W czasie jednego dnia, kiedy to razem z personelem pełniliśmy ostry dyżur, na Izbę Przyjęć trafiło 123 osoby dorosłe i 62 dzieci. Ambulatoryjnie zaopatrzono 52 dorosłych i 25 dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24