Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powstanie styczniowe na Podkarpaciu. Jak nasi szli na pomoc powstańcom

Arkadiusz Bednarczyk
Pomnik poległych powstańców na Starym Cmentarzu w Rzeszowie.
Pomnik poległych powstańców na Starym Cmentarzu w Rzeszowie. Arkadiusz Bednarczyk
150 lat temu, 22 stycznia 1863 roku, wybuchło powstanie styczniowe. Do walki z wojskami carskimi ruszyli ochotnicy z wszystkich zaborów. Także z dzisiejszego Podkarpacia.

Na katafalku spoczywa symboliczna trumna udekorowana panopliami, karabelą i ułańską czapką; przed nią stoi ubrana w żałobną czerń mała dziewczynka. Jej twarz zasłania czarny welon.

Trzyma wieniec; katafalk otacza dwanaście dziewcząt, córek leżajskich mieszczan. Tak oto 110 lat temu obchodzono 40. rocznicę powstania styczniowego w leżajskim kościele ojców bernardynów.

Młodych w kamasze

Do kolejnego zrywu w walce o wolność Polacy poderwali się po przegranej Rosji w wojnie krymskiej z Turcją (1856). Mocarstwowa pozycja najgroźniejszego zaborcy osłabła, wydawało się, że lepszej okazji nie będzie.

Sygnałem do ataku stała się tzw. branka. Sporządzono długą listę młodych Polaków, których zamierzano wcielić do rosyjskiej armii. Ponieważ taka służba trwała dobrych parę lat, mnóstwo młodych ludzi uciekło w las...

I choć powstanie wybuchło poza granicami Galicji, wielu naszych mieszkańców nie tylko udzielało powstańcom pomocy, ale i zasiliło ich szeregi.

Tak uczynił Marcin Borelowski ps. Lelewel. W Rzeszowie osiedlił się w 1858 r. Przy ul. Farnej otworzył warsztat, w którym wykonywał prace blacharskie i studniarskie, był bowiem cenionym mistrzem blacharskim. Wstąpiwszy w powstańcze szeregi jako pułkownik był tzw. naczelnikiem wojennym województwa podlaskiego i lubelskiego.

Dał przykład swojego męstwa, kierując oddziałami powstańczymi w bitwach pod Chruśliną i Panasówką, gdzie odparł ataki Rosjan.

Niestety, we wrześniu 1863 r. poległ w bitwie na Sowiej Górze pod Batorzem. W pięćdziesiątą rocznicę powstania, w 1913 r., rzemieślnicy rzeszowscy ufundowali na kamienicy przy ul. 3 Maja tablicę poświęconą jego pamięci.

Z Sanoka w powstaniu walczył późniejszy święty, ksiądz Zygmunt Gorazdowski. Lata gimnazjalne spędził on na dzisiejszym Podkarpaciu, uczęszczając do gimnazjum w Przemyślu. Jako młody chłopak, choć chorowity, uciekł ze szkoły, aby walczyć w powstaniu.

Wielu młodych, pełnych zapału do walki ludzi, koncentrowało się w specjalnie organizowanych punktach przerzutowych. Jeden z takich punktów znajdował się w posiadłości Pawlikowskich w Medyce.

Z kolei książę Adam Sapieha z Krasiczyna stał na czele komitetu Galicji Wschodniej i również organizował oddziały powstańcze.

Podczas rewizji w jego mieszkaniu władze zaborcze natrafiły na dokumentację związaną z jego udziałem w bitwie pod Radziwiłłowem. Zamknięto go na pół roku do więzienia, skąd uciekł do Rumunii.

Jego matka stała na czele tzw. Organizacji Pań w Przemyślu. Zaopatrywała szpitale, a we dworze w Oleszycach urządziła przytulisko dla rannych.

W lasach pod Cieszanowem oddział ochotników uformował związany z Jarosławiem Leon Czechowski. Walczyło w nim stu jarosławian. 21 marca 1863 roku pod Ciosmami niedaleko Janowa Lubelskiego Czechowski dzielnie starł się z Rosjanami.

Po bitwie ukrywał się, ale go aresztowano i zamknięto w Przemyślu. Więzienie opuścił w 1866 r. i zamieszkał w Jarosławiu, gdzie zmarł w 1888 roku. Tu na Starym Cmentarzu znajduje się jego pomnik nagrobny z płaczącą pod krzyżem kobietą.

Piękną powstańczą kartę zapisał przemyski adwokat i późniejszy burmistrz miasta, Aleksander Dworski. Kiedy wybuchło powstanie styczniowe, został mianowany przez Rząd Narodowy naczelnikiem przemyskiego okręgu powstańczego.

Po bitwie pod Grochowiskami, która rozegrała się 18 marca 1863 r. (walczył tu m.in. późniejszy brat Albert Chmielowski) w okolicach Dąbrówki Starzeńskiej niedaleko Dynowa ukrywał się dyktator powstania Marian Langiewicz. Gościł go u siebie August Starzeński, który ułatwił mu późniejszą ucieczkę przed pościgiem.

Z kolei książę Jerzy Lubomirski w swoim rodowym Przeworsku ufundować miał w pałacowym parku powstańczy szpital na dwadzieścia łóżek.

W powstaniu walczyło bowiem wielu przeworszczan. M.in. Ferdynand Władysław Czaplicki, który swoje wspomnienia z okresu niewoli na Syberii spisał w "Czarnej Księdze". Przeworski książę miał często odwiedzać chorych, troszcząc się o swoich podopiecznych, wypytywać ich o zdrowie.

W podprzemyskich Bolestraszycach zaś rozwijał talent malarski pod okiem Piotra Michałowskiego kolejny powstaniec - Maksymilian Oborski. Wcześniej, podczas pobytu w Paryżu, Oborski poznał nawet wybitnego francuskiego malarza Eugène'a Delacroix.

Po powstaniu Oborski wywieziony został na Syberię. Po powrocie w 1874 r. osiadł w Husowie. Na tutejszym mentarzu znajduje się jego grobowiec.

Mogiła na Starym Cmentarzu

A w Rzeszowie komisarzem obwodu, rzecz jasna działającego w konspiracji, był znany adwokat, późniejszy naczelnik miasta Wiktor Zbyszewski.

Za swoją działalność poniósł surową karę z więzieniem włącznie. Dzisiaj spoczywa na Starym Cmentarzu, gdzie znajduje się również zbiorowa mogiła upamiętniająca powstańców.

W powstaniu zasłużył się również związany w późniejszym okresie swojego życia z Boguchwałą Zenon Suszycki. Walczył z młodzieżą, został ranny pod Władykami.

Piękną powstańczą kartę zapisał hrabia Ludwik Wodzicki z Tyczyna. Był człowiekiem o rozległych horyzontach i kontaktach. W Rzymie spotykał się m.in. z Adamem Mickiewiczem.

Po powstaniu listopadowym został częściowo sparaliżowany, ale nie przeszkodziło mu to w dalszej walce. Po klęsce powstania styczniowego musiał udać się na emigrację - do Anglii.

Pod koniec życia przeżył osobistą tragedię: na gruźlicę zmarli mu dwaj synowie. On sam zmarł na serce, w przedziale pociągu relacji: Paryż -Wiedeń w 1894 roku.

Rodzicielskie łzy rozpaczy i radości

W powstańczych szeregach walczyli uczniowie i studenci. Wielu z nich, ku rozpaczy rodziców, nie wróciło już do swoich domów, ale byli też tacy, którzy powrócili szczęśliwie.

Dzielny gimnazjalista rzeszowski Ludwik Matiaszek został ujęty na granicy zaboru z Królestwem, kiedy chciał przedostać się do oddziału wspomnianego już dyktatora powstania, Langiewicza.

Został cofnięty w eskorcie do Rzeszowa i tu uwięziony. W Korniaktowie koło Łańcuta znajdziemy bardzo starą kapliczkę, którą wystawili zrozpaczeni rodzice - Lorencowie. Ich syn z powstania nie powrócił.

Później okoliczni mieszkańcy śpiewali tu nabożeństwa majowe i trwa to do dzisiaj. W środku znajdujemy figurkę z ułamaną rączką. To figurka dziecka - małego Jezusa trzymającego w ręku kulę.

Z kolei w Lesku przy ul. Unii Brzeskiej stoi kapliczka, którą ufundował aptekarz Barański, jako wotum dziękczynne za szczęśliwy powrót syna. Znajduje się tu tabliczka z datą: 1863.

Wewnątrz ustawiono ołtarzyk i fotografię, na której utrwalono dzielnego powstańca w otoczeniu rodziny. 17-letni Józio miał wrócić z więzienia w dziurawym płaszczu, ogromnie zawszony; swoim widokiem wzruszył mieszkańców, na jego widok wszyscy zapłakali.

Ocalił powstańczy sztandar

W tamtym burzliwym okresie świadkiem ponurej uroczystości pogrzebowej był Sędziszów Małopolski. Władysław Jabłonowski, syn właściciela Olchowej, który zwerbował i uzbroił ze swoich funduszy własny oddział, został potajemnie pogrzebany na tutejszym cmentarzu.

Jabłonowski poprowadził swych ludzi do oddziału Jana Popiela. Działający bez właściwego rozeznania i bez znajomości terenu powstańcy ruszyli na Komorów. Nie mieli szans. Ogień rosyjskich żołdaków rozgromił oddział. Ale Jabłonowski nie poddawał się - na czele siedmiu ludzi ruszył na Rosjan.

Padł razem z pięcioma kompanami. Jego zmasakrowane bagnetami i pozbawione głowy ciało zrozpaczona matka ukryła w wozie ze słomą i przewiozła przez granicę.

Dowody niezwykłej odwagi dawał młody wikary z Krzeszowa Stanisław Matraś. Dziś upamiętnia go pomnik ustawiony w tej miejscowości.

Wśród swoich parafian ksiądz sformował oddział powstańczy i poszedł bić się z Rosjanami przy komorze celnej w Krzeszowie.

Księdza wkrótce ujęto i zesłano na Sybir. Dotarł tam na piechotę, 13 lat spędził w okolicach Irkucka, później zamieszkał w Rostowie. Do Polski powrócił w 1881 roku.

W Łańcucie zachował się piękny dworek - Pensjonat Pałacyk, który zbudował styczniowy insurgent Filip Kahane - syn lekarza z Sanoka, pracownik ordynacji Potockich.

W czasie powstania stracił on rękę i od tej ułomności otrzymał przydomek Sanbra (tak powitać go miał jego własny dowódca: "Vive le sans bras" Niech żyje bez ręki!). Kahane wsławił się m.in. w bitwie pod Miechowem, kiedy to uratował przed Rosjanami sztandar oddziału, bohatersko przejmując go od padającego kolegi.

Walczył pod Małogoszczą i pod Grochowiskami. No i wreszcie był żołnierzem żuawów śmierci. A był to oddział szczególny. Nazwę przyjął od jednego z berberyjskich plemion.

Dowódca Francuz Rochebrune wymagał surowej dyscypliny, za nieposłuszeństwo groziła śmierć. Niczym starożytni Spartanie żuawi mogli tylko walczyć albo ginąć. Znakiem oddziału była czarna chorągiew z białym krzyżem i napis: W imię Boże - 1863 rok.

Filip wzięty do niewoli, trafił na 6 miesięcy do więzienia we Lwowie. Jest autorem wspomnień "Dzieje Żuawa" (1903), ułożył również piękną Modlitwę Powstańca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24