Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowskie podziemia są zupełnie bez emocji

Antoni Adamski
Każdy może dotknąć kopii broni z dawnych wieków.
Każdy może dotknąć kopii broni z dawnych wieków. KRYSTYNA BARANOWSKA
Rzeszowskiej podziemnej trasie brakuje legendy, motywu, który rozbudziłby wyobraźnię turystów.

369 metrów długości czyli 25 piwnic i 15 podziemnych korytarzy położonych na trzech poziomach: od 0,6 m do 10 metrów - czyli trzy kondygnacje pod płytą Rynku. Oto rzeszowska trasa, którą w ubiegłym roku zwiedziło 6 tys. osób. Co zrobić, aby odwiedzało ją 120 tys. turystów jak sztolnie po nieczynnej kopalni złota w Złotym Stoku na Dolnym Śląsku?

Po otwarciu do niemal pustych lochów (powstałych od XV do XX w.) wprowadzono do podziemnej trasy w Rzeszowie pierwsze eksponaty adresowane do masowego turysty. Nieopodal średniowiecznych przedproży leży plastikowy kościotrup (made in China). Położono go tam na pamiątkę prawdziwego szkieletu znalezionego kilka lat temu w wykopie przy ul. Matejki. Prawdopodobnie były to szczątki ukrywającego się w czasie wojny Żyda.

Czaszka i piszczel (z tej samej wytwórni) bieleją w Trakcie Lubomirskich. Pozostałych kości nie widać, bo przygniecione zostały nadpaloną belką (dostarczoną przez strażaków z Budziwoja). To pamiątka pożaru Rzeszowa w 1842 r. Spłonęła wówczas większość drewnianych domów na Rynku. Od tego pożaru dekretem cesarza Józefa II nakazano budować w centrum wyłącznie kamienice murowane.

Podziemna zbrojownia

Jednak turysta zobaczy na trasie najwięcej przedmiotów, których tam nigdy nie było. Są to kopie zbroi: średniowiecznych i husarskiej wraz z mieczami, toporami bojowymi, halabardami itp. W piwnicy imienia Spytka Ligęzy turyści obejrzeć może pistolety i strzelby skałkowe, a nieco dalej kopie szabli. Broni można dotknąć, pociągnąć za spust pistoletu, sprawdzić czy miecz jest ostry.

Dlaczego te eksponaty znalazły się w podziemiach? Turysta powinien się o tym dowiedzieć od przewodnika. A byłoby o czym mówić np. prezentując zbroję husarską. O tym jak Hieronim Augustyn Lubomirski, jeden z właścicieli miasta przełamał obronę turecka pod Wiedniem, o tym jak Jan III Sobieski po bitwie przybył do Rzeszowa i podziękował mieszkańcom za udział w zwycięstwie, o piechocie wybranieckiej i o tym jak w okresie wielkanocnym powstał zwyczaj przebierania się za Turków.

Narazie zbroja husarska stoi, bo stoi - a wraz z nią eksponaty z innych epok. Niewiele dają komentarze przewodnika w rodzaju: "To zbroja średniowieczna, taka w jakiej przedstawieni są Rzeszowscy na nagrobku w kościele farnym". Podobno detaliczne objaśnienia znajdą się w przewodniku po trasie, który niedługo ukaże się drukiem. Jak z tego wynika, do zwiedzania winni być dopuszczani wyłącznie ludzie oczytani w dziejach Rzeszowa. A nie tacy, którzy historię miasta mają poznać m.in. poprzez zwiedzanie podziemnej trasy.

Piwnice mieszczańskie, a nie pańskie

Podziemia były drążone pod kamienicami oraz pod płytą Rynku nie przez rycerzy i ich pachołków, lecz przez mieszczan: kupców, rzemieślników z grodu nad Wisłokiem. Im to właśnie trasa winna być poświęcona, jak wskazują nazwy: Piwnica Miodowa, Dom Jana Drewniaka, Dom Reginy Andrizonowej (nazwiska właścicieli kamienic, pod którymi przebiega trasa).

Są plany by pod ziemią urządzić gorzelnię, browar, sklep. Zostały zakupione eksponaty m.in.: kołowrotek, maślnica, stępa do łuskania kaszy. W podziemiach jest wprawdzie szynk ze starymi butelkami, dyby w Piwnicy Ratuszowej, ceramika ludowa - ale to wszystko pozostałości z poprzednich lat, gdy trasą opiekowało się Muzeum Okręgowe w Rzeszowie. Eksponaty etnograficzne nie składają się w żadną logiczną całość, w spójny obraz przeszłości.

"Odkryj legendę" - to znaczy co?

[obrazek4] Zbroja husarska prezentuje się nieźle - brakuje jednak barwnej opowieści, w jaki sposób związana jest z historią Rzeszowa.
(fot. Fot. Krystyna Baranowska)Niedawno piwnice zwiedzali uczestnicy unijnego seminarium poświęconego promocji miast. Zorganizowało je Stowarzyszenie "Pro Carpathia", zaś prowadził Jacek Kowalski z Krakowa. Adresowane do samorządowców z Podkarpacia i Obwodu Lwowskiego seminarium poświęcono produktom turystycznym. Jednym z nich była rzeszowska trasa, reklamowana pod hasłem: "Odkryj legendę".

- Legendę czego? Legendę kogo? - zadawali pytanie goście spotkania po obejrzeniu trasy.

Przedtem Jacek Kowalski uczył ich, że ludzie (turyści, goście) nie przyjeżdżają po to przebywać w jakimś miejscu, ale by coś tam przeżyć, by zaangażować swoje emocje. Okazało się, że trasa dopiero powstaje, jest "meblowana" - mimo iż od otwarcia minęło kilka miesięcy.

- Błąd. Produkt turystyczny musi być gotowy przed otwarciem, jak nowy model samochodu wprowadzany do sprzedaży - stwierdził Jacek Kowalski, specjalista od strategii promocji miast.

Zrobić "złoty interes"

Kowalski podał przykład Złotego Stoku na Dolnym Śląsku, gdzie sztolnie po nieczynnej kopalni złota kupiła od miasta Elżbieta Szumska...weterynarz z zawodu. W ubiegłym roku ta kopalnia znalazła się na liście 10 turystycznych atrakcji Polski.

W 2007 odwiedziło ją 120 tysięcy turystów. Obecnie powstał problem: jak zmniejszyć ich ilość? Statystyczny turysta zostawia w tym miejscu 35 zł (10 zł za bilet wstępu + średnie wydatki w podziemnych sklepikach). Co tak przyciąga tłumy do Złotego Stoku?

Atmosfera kopalni odtworzona w najdrobniejszym szczególe. Podziemny wodospad i spływ łódkami rzeczką, która płynie jednym z korytarzy. Odłupany kawałek skały, na którym widać ślady złota i górnik oprowadzający po wyrobiskach.

Pada inny przykład. W War Museum w Londynie turysta może w schronie przeżyć nalot lotniczy na miasto. W podziemnym pomieszczeniu słyszy dźwięk bombowców, odczuwa wstrząsy, widzi kłęby pyłu i wdycha kurz z walących się ścian budynków.

W Rzeszowie zabrakło emocji

Na Podkarpaciu też myśli się o atrakcjach. Miasto Krosno ogłosiło konkurs na pomysł ekspozycji w podziemiach rynkowych. Motywem przewodnim trasy (a także zlokalizowanych w piwnicach punktów handlowych) mają być cztery produkty, z których słynie miasto: szkło, wino, nafta i len.

W dyskusji na seminarium podkreślano, że rzeszowskim podziemiom brak jest "bajki", legendy, tajemnicy. Jednym słowem - motywu przewodniego, który przyciągnąłby turystów, który rozbudziłby ich wyobraźnię i emocje.

Bo legendy się nie ogląda. Legendę się przeżywa. To ona pozwala obcemu utożsamiać się z tym, co oglądają: z ludźmi i ich miastem. Zwiedzającym rzeszowską trasę zaoszczędzono emocji. Pozostało coś w rodzaju muzeum historyczno - etnograficznego w budowie. A w Urzędzie Miasta trwa dyskusja: jak promować Rzeszów? Odpowiedzi brak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24