MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Królowa na ołtarzu. Jak ikona Matki Bożej z Rudek trafiła do kościoła w Jasieniu?

Krzysztof Potaczała

Dzień wcześniej proboszcz parafii w Jasieniu Ryszard Mucha przyszedł do Danuty Karabanowskiej z prośbą: "Proszę kupić dla kardynała bukiet róż. Koniecznie białych, nie mogą być inne".

- Odwiedziłam wszystkie kwiaciarnie od Ustrzyk po Sanok, a i tak wróciłam z niczym - opowiada D. Karabanowska. - Kiedy byłam już bliska załamania, mąż przypomniał sobie, że takie róże rosną w ogrodzie gospodarza w Równi.

- Było ich dwanaście, czystych jak świeży śnieg. - Maria Trusz, która wraz z Danutą Karabanowską wręczała bukiet Karolowi Wojtyle, wyraźnie pamięta tę chwilę. - Był zaskoczony, ale swobodny. Zapytał, jak się nam żyje w górach, bo wiedział, że większość mieszkańców to przesiedleńcy zza Buga.

Dziesięć lat później, 16 października 1978 roku, Maria Trusz usłyszała przez radio, kto został papieżem.

- Zrozumiałam, że biel od dawna była mu przeznaczona. A te nasze kwiaty w jakiś sposób przepowiedziały przyszłość.

Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem

Wtedy, 7 lipca 1968 roku, metropolita krakowski pojawił się w Jasieniu trochę niespodziewanie. Jeszcze na kilka dni przed intronizacją zakładano, że ikonę na ołtarz miejscowego kościoła wyniesie prymas Stefan Wyszyński. I nagle z Warszawy przesłano wiadomość, że jest chory.

- Czekaliśmy na prymasa tysiąclecia, a przyjechał przyszły papież - mówią parafianie. - Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem.

Miesiąc wcześniej metropolita krakowski był w Bieszczadach prywatnie, z grupą młodzieży. Nie pierwszy raz. Do Ustrzyk Dolnych dotarli nocą i pewnie spędziliby ją pod gołym niebem, gdyby nie… milicja.

- To było wtedy małe, zapyziałe miasteczko, ani gdzie dobrze zjeść, ani znaleźć nocleg - opowiada emerytowany podoficer MO. - Zmęczeni długą drogą turyści poszli na posterunek i zapytali, czy mogą przeczekać do rana. Dyżurny był kompletnie zaskoczony, ale po chwili wahania się zgodził.

Nie wiadomo czy kardynał Wojtyła kiedykolwiek trafiłby do Jasienia, gdyby nie biskup Ignacy Tokarczuk, ówczesny ordynariusz przemyski. To on zdecydował, że ocalona z wojennej pożogi ikona Matki Bożej z Rudek (dzisiejsza Ukraina), przechowywana od lat w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu, powinna wrócić na ołtarz. Najlepiej tam, gdzie mogłaby dopomóc w tworzeniu wspólnoty religijnej i kulturowej wśród setek przesiedleńców.

Rozkaz: nie dopuścić ikony na ołtarz w Jasieniu

- Kiedy władza ludowa dowiedziała się o zamiarach biskupa, od razu zaczęła przeszkadzać - mówią mieszkańcy. - Bezpieka miała nie dopuścić do przewiezienia obrazu z Przemyśla, ale znalazł się sposób na wyprowadzenie jej w pole.

W tajemnicy, również przed wieloma duchownymi, zaufani ordynariusza „przemycili” ikonę do Jasienia na dwa miesiące przed planowaną intronizacją.

- Wiedział o tym tylko Ignacy Tokarczuk, proboszcz Mucha i moja najbliższa rodzina - wyjawia sekret Stanisława Wojtasik. - Obraz schowaliśmy w moim domu, w pokoju na piętrze. To był ogromny zaszczyt.

6 lipca przed świtem zawinięty w płótna wizerunek Matki Bożej Rudeckiej przeniesiono do kościoła. Odmówiono pierwsze modlitwy. Po nich ludzie zostali w świątyni i czuwali przed wizerunkiem całą noc.

Nazajutrz około dziesiątej przybył kardynał Wojtyła. Józef Chudy stał daleko, niewiele widział, ale pamięta, jakie wrażenie zrobiły na nim słowa dostojnika wypowiedziane podczas kazania: „Człowiek, gdy postawi sobie dom i urządzi się w nim jak najlepiej, wtedy patrzy po ścianach mieszkania i widzi, że są puste. Aby zaradzić tej potrzebie, kupuje jakiś obraz (…). Dziś, na tych przepięknych, a dotąd pustych ścianach (…) Bieszczad, umieszczono cudowny obraz Matki Najświętszej, aby królowała budzącej się do lepszego życia bieszczadzkiej ziemi. Ale oprócz obrazów, jakie wieszamy po ścianach naszych domów, jest jeszcze najcenniejszy ze wszystkich obraz, w którym Maryja chce mieszkać. To obraz każdego człowieka, bo w nim jak w zwierciadle najlepiej uwidacznia się miłość dzieci do Matki Bożej”.

Karol Wojtyła dodał jeszcze, że wśród rzeszy wiernych stoi rodzina, która przez dwa miesiące strzegła ikony. - Ludzie oglądali się na siebie i każdy zadawał w myśli pytanie, o kogo może chodzić - zwierza się z uśmiechem Stanisława Wojtasik. - Nic nie dałam po sobie poznać. Prawda wyszła na jaw dopiero później.

15 czerwca 1968 roku Ignacy Tokarczuk skierował do wiernych dekanatów ustrzyckiego, leskiego i sanockiego list, który odczytano na niedzielnych mszach. Pisał: „(…) W starożytnym kościele parafialnym w Jasieniu koło Ustrzyk Dolnych postanowiliśmy umieścić cudowny wizerunek Niepokalanej Matki Boga, przewieziony przed kilkunastu lat z Rudek koło Sambora. Doznawał on tam od wieków szczególnej czci wiernych, a 2 lipca 1921 roku został uroczyście ukoronowany przez poprzednika naszego, sługę bożego bp. Józefa Sebastiana Pelczara”.

23 pracowników operacyjnych

Dwa tygodnie wcześniej Służba Bezpieczeństwa, w której szeregach były także osoby blisko związane z Kościołem katolickim, opracowała plan operacyjnego działania dotyczący „zabezpieczenia uroczystości związanych z instalacją obrazu MB [Matki Bożej] w Jasieniu”. Dokument podpisany przez podpułkownika Mieczysława Kalembę, naczelnika wydziału IV KWMP w Rzeszowie, ma cztery strony i zawiera szczegółowe wytyczne dla podwładnych. Jest w nim też imienny spis dostojników kościelnych, którzy mieli przyjechać w Bieszczady.

Dla komunistów tworzenie w Polsce kolejnego sanktuarium stało się problemem. Słychać było jeszcze odgłosy wydarzeń Marca 1968 roku, dlatego władza ludowa obawiała się wykorzystania religijnego spotkania do wystąpień antypaństwowych. Komendant wojewódzki MO, któremu podlegał także pion SB, polecił wziąć pod ścisłą kontrolę środowiska „podejrzane politycznie”, sprawdzać na bieżąco zachowanie duchownych z poszczególnych parafii oraz nagrywać wygłaszane przez nich kazania. Kolejnym poleceniem było zbadanie nastrojów w środowiskach klerykalnych, w zakładach pracy i instytucjach oraz informowanie o nich komitetów PZPR.
SB nakazała sfilmowanie i wykonanie zdjęć biorącym udział w uroczystościach duchownym, osobom witającym i zachowującym się prowokacyjnie. „Na placu przykościelnym i w kościele rozmieszczeni zostaną pracownicy operacyjni (…), którzy zwrócą uwagę na ewentualne wrogie wystąpienia w celu ustalenia prowodyrów”. Do dokumentu dołączono wykaz tajnych współpracowników i kontaktów operacyjnych: „Jerzy”, „Franiu”, „Kasia”, „Orzech”, „Giewont”, „Kora”, „Lanko”, „Paczka”, „Antek” i inni, łącznie dwadzieścia trzy osoby, przez dwie doby miały obserwować i podsłuchiwać uczestników zgromadzenia.

Porucznik Jan Telega z KW MO w Ustrzykach Dolnych w notatce sporządzonej 25 czerwca pisze: „Po uzgodnieniu ze Służbą Bezpieczeństwa w Tarnobrzegu można będzie wykorzystać t.w. ps. Żabie Oczko”. Co wspólnego miał z Jasieniem Tarnobrzeg - tego w informacji nie ma, można jednak przypuszczać, że agent o tym pseudonimie akurat w tym czasie przebywał w Ustrzykach i okolicy, być może na wczasach. Albo został oddelegowany do innej sprawy i teraz mógł się przydać.

Dokument zawiera szkic budynków znajdujących się w pobliżu kościoła z wyjaśnieniem, co się w nich znajduje i jak są wykorzystywane. Chodzi o plebanię, szkołę podstawową i nieczynną już wtedy cerkiew greckokatolicką, ale zaznaczone są też ruiny wikarówki i cmentarz, a nawet poszczególne drzewa wokół kościoła. Z nich także ktoś może zrzucić antypaństwowe ulotki albo nawoływać do buntu przeciwko władzom PRL-u. Tym bardziej że - odnotowują reżimowe służby - w Bieszczadach ukrywają się uciekinierzy, którzy wcześniej brali udział w protestach studenckich w Warszawie. Jak ich rozpoznać w rozmodlonej masie?

6 lipca 1968 roku SB przesyła pierwszy tajny meldunek do Departamentu IV MSW w Warszawie: „ (…) O godz. 16.30 rozpoczęły się uroczystości związane z przeniesieniem obrazu Matki Boskiej Rudeckiej z Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu do kościoła parafialnego w Jasieniu pow. Ustrzyki Dolne. Celem przeniesienia obrazu jest utworzenie sanktuarium w Bieszczadach”. Dalej autor opisuje, o czym mówił w homilii biskup Ignacy Tokarczuk i jak reagowali na jego słowa wierni. Zwrócił uwagę, że hierarcha modlił się „o wolność kościoła w Polsce i na świecie, aby kościół wypełniał swoje zadanie i głosił ewangelię bez przeszkód, bez dyskryminacji, bez prześladowań”.

W wizerunku Matki Bożej upatrują szansę na poprawę losu

Tokarczuk tłumaczy zebranym, że Jasień dla Matki Bożej z Rudek wybrano nieprzypadkowo. Nie gdzie indziej, a tutaj, w rejonie ustrzyckim, widać społeczeństwo mało scalone - pochodzące z różnych części kraju, żyjące w poczuciu tymczasowości. Madonna, od tej pory już bieszczadzka, ma nadać życiu tych ludzi nowy wymiar. Zwłaszcza Zabużanie upatrują w wizerunku Matki Bożej z Dzieciątkiem szansę na poprawę losu. Mimo że od ich przymusowego przesiedlenia jesienią 1951 roku minęło już siedemnaście lat, nadal czują się skrzywdzeni.

Znamienne słowa wypowiada w Jasieniu ks. Kazimierz Nawrocki, dziekan dekanatu ustrzyckiego. Stwierdza, że „obraz Matki Boskiej będzie służył całym Bieszczadom, parafiom wśród gór (…), nie zawsze cieszących się największym poziomem religijno-moralnym”.

SB nagrywa wszystkie przemówienia i zdanie po zdaniu analizuje. Najważniejsze fragmenty z przepisanych na maszynie homilii podkreślane są czerwonym długopisem. Ani w słowach Tokarczuka, ani ks. Nawrockiego, ani też biskupa Jerzego Ablewicza z diecezji tarnowskiej nie ma nic z polityki. Skupiają się wyłącznie na wymiarze religijnym. Także kardynał Wojtyła w kazaniu z 7 lipca nie odbiega od tego schematu, jedynie częściej nawiązuje do Bieszczadów jako regionu wielu tragicznych wydarzeń.
Funkcjonariusze w meldunkach słanych do Rzeszowa i Warszawy podają też liczby. Różnią się one od tych przedstawianych przez parafię w Jasieniu. Według strony kościelnej w uroczystości bierze udział nawet piętnaście tysięcy osób. Władza świecka twierdzi, że wokół świątyni i w jej wnętrzu zgromadziło się pierwszego dnia trzy i pół tysiąca ludzi, w tym „70% kobiet, 20% mężczyzn i 10% dzieci i młodzieży. 80% to ludność wiejska (…). Księży było ok. 70, w tym 5 kurialistów i 4 kanoników, 10 alumnów WSD [Wyższego Seminarium Duchownego], 12 zakonnic oraz około 70 ministrantów”. Które dane są bliższe prawdy?

W aktach sprawy dotyczącej intronizacji obrazu Matki Bożej Rudeckiej na ołtarz w Jasieniu nie ma nawet jednej notatki opisującej, w jakich punktach służby rozmieściły tajniaków. Wiadomo, że co najmniej w jednym domu w pobliżu sanktuarium ulokowano agentów z kamerą. SB w ciągu dwóch dni wykonała także 67 zdjęć.

Film z rejestracji uroczystości się nie zachował. Został zniszczony czy jeszcze przed ostateczną likwidacją Służby Bezpieczeństwa w 1990 roku ktoś go wykradł z magazynu Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krośnie?
Od redakcji: W 1992 r. cudowna ikona została skradziona z kościoła w Jasieniu. W 1994 r. jej kopię wykonał Ukrainiec, Iwan Suchij. Rok później została poświęcona.

* O tym i innych interesujących wydarzeniach można przeczytać w książce Krzysztofa Potaczały „Bieszczady. Śladami ludzi i miejsc”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Bosz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24