"Opiekuńcza" fundacja. Tragiczny los zwierząt [KOMENTARZ]

No cóż... przykład z powiatu leskiego pokazuje, że nie. To tu pod opieką 43-latki zostały zwierzaki fundacji, m.in. konie. Cztery z nich martwe leżały wśród innych koni. Zwierzęta brodziły w swoich odchodach, nie miały picia i jedzenia.

KOMENTOWANY ARTYKUŁ: Cztery martwe konie znalazła policja w gospodarstwie w Bereżnicy Wyżnej. Dwa uśpiła 43-latka, która miała się zwierzętami opiekować

Jak fundacja, która podaje, że działa dla dobra zwierząt, mogła im zgotować taki los!? Tłumaczenia, że nie wiedziała, co dzieje się w Bereżnicy Wyżnej, nie są usprawiedliwieniem. Dla mnie to argument dowodzący, jak mało fundacji zależy na zwierzętach. Nie dość, że zwierzęta przebywały w strasznych warunkach, to jeszcze kobieta, która miała się nimi opiekować, dwa starsze i chore konie uśpiła samodzielnie, nie wzywając na miejsce weterynarza. Z drugiej strony nie ma się co dziwić, bo gdyby zobaczył, w jakich warunkach zwierzęta są trzymane, być może coś by zrobił.

A tak? Nikt się zwierzakami nie interesował, dopóki ktoś się nie zlitował i nie powiadomił policji o czterech martwych koniach. Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie miarą człowieka nie jest tylko to, jak odnosi się do ludzi, ale też do zwierząt. Jak można wykazywać się takim okrucieństwem wobec istot słabszych i bezbronnych? Nie potrafię, a nawet nie chcę szukać odpowiedzi na to pytanie.