Strach przed konkurencją

- Słyszałem, że jest już chętny do zakupu części obiektów "Jarlanu" - mówi proszący o zachowanie anonimowości właściciel niewielkiego sklepu spożywczego. - Ktoś wietrzy dobry interes. Ale dla nas oznacza to utratę klientów i bankructwo.
Na razie trudno o zweryfikowanie informacji, które krążą wśród miejscowych handlowców. Jedno jest pewne: "Jarlan" został postawiony w stan upadłości. Syndyk zapewnia, że dąży do utrzymania produkcji, a jednocześnie poszukuje chętnego do jej kontynuowania. Przedsiębiorstwo posiada duże hale produkcyjne. Kilka z nich jest niepotrzebnych. Z pewnością pójdą pod młotek, aby tym sposobem zdobyć pieniądze na pokrycie przynajmniej części z 30 milionów złotych długów firmy.
- To właśnie w tych halach miałby powstać sklep, a może nawet kilka - mówi inny jarosławianin. - Są przymiarki do super- albo nawet hipermarketu. Budynki mają doskonałą lokalizację przy międzynarodowej trasie do polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Korczowej.
Zofia Krzanowska, rzecznik prasowy burmistrza zapewnia, że miasto nie wyrazi zgody na zmianę przeznaczenia hal "Jarlanu" z produkcyjnych na handlowe.
- Już podczas najbliższej sesji burmistrz zaproponuje radnym, aby wyrazili dezaprobatę dla jakichkolwiek planów budowy dużych sklepów w Jarosławiu - informuje Zofia Krzanowska. - Sklepy wielkopowierzchniowe nie mają tutaj szansy.
W miejsce upadłego "Jarlanu" ma powstać zakład zatrudniający co najmniej 350 osób. Większość produkcji miałaby iść na eksport.