MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zamknięty przez 4 dni w przychodni mężczyzna zmarł z zimna!

Marcin Radzimowski
- Zastanawiamy się wszyscy, jak do tego w ogóle doszło. To dla nas ciężkie chwile - mówi Barbara Świątek, córka Tadeusza Gaja.
- Zastanawiamy się wszyscy, jak do tego w ogóle doszło. To dla nas ciężkie chwile - mówi Barbara Świątek, córka Tadeusza Gaja. Marcin Radzimowski
Tajemnicza śmierć 86-letniego Tadeusza Gaja wstrząsnęła całym Tarnobrzegiem. Mężczyzna zmarł, przypadkiem zamknięty w przychodni zdrowia! Znaleziono go dopiero czwartego dnia.

Choroba Alzheimera - postępująca, degeneracyjna choroba ośrodkowego układu nerwowego. Objawy: zaburzenia pamięci, zmiany nastrojów, zaburzenia funkcji poznawczych, zaburzenia osobowości i zachowania, zaburzenia mowy, zaburzenia czynności ruchowych, od prostych do złożonych (ubieranie, kąpanie się).

Emerytowany nauczyciel, były dyrektor Technikum Rolniczego w Tarnobrzegu, niegdyś szef związku AK w Tarnobrzegu. Przed kilkoma laty lekarska diagnoza - choroba Alzheimera - brzmiała jak wyrok. Z czasem okazało się, że i tak można żyć. Rodzina troszczyła się o seniora rodu, opiekował się nim też sąsiad.

- Tato nie chciał żadnej opiekunki, pielęgniarki. Mówił, że tylko z sąsiadem się dogada - wspomina Piotr, syn Tadeusza Gaja. - I to właśnie sąsiad był ostatnią osobą, która widziała tatę żywego. Ciągle o tym myślę i zastanawiam się, jak mogło się stać tak, że nikt go tam nie zobaczył w tej przychodni.

Kamień w wodę

Ostatni piątek października. Jak wszyscy, tak i rodzina Gajów powoli żyje nastrojem dnia Wszystkich Świętych. Trzeba kupić znicze i kwiaty, bo groby już posprzątane. Wieczorem wszyscy zostają jednak postawieni na równe nogi.

- Była chyba godzina 18, kiedy tata nagle wyszedł z mieszkania - opowiada Piotr Gaj. - To była chwila. On zawsze miał buty założone, więc tylko otworzył drzwi i wyszedł. Opiekujący się nim sąsiad wybiegł chwilę potem z bloku, ale nikogo już nie widział.

Cierpiący na chorobę Alzheimera 86-latek miewał zaniki pamięci, tracił orientację w czasie i miejscu, w którym się znajduje. Dokąd tym razem poszedł? Co chciał zrobić? Dlaczego nic nie powiedział? Te pytania zadawali sobie jego bliscy, którzy rozpoczęli poszukiwania na własną rękę.

Trzema samochodami patrolowali cały Tarnobrzeg, byli też w Sandomierzu - stamtąd pan Tadeusz pochodził i tam mógł chcieć pojechać. Byli w Parku Dzikowskim (jako dyrektor mieszkał w zamku Tarnowskich, tam mieściła się szkoła), byli na cmentarzach. Nigdzie ani śladu. Kamień w wodę.

- W rejonie cmentarzy porozwieszaliśmy ogłoszenia o zaginięciu, powiadomiliśmy też policję - dodaje Piotr Gaj. - Policyjne psy nie złapały tropu ani przy domu, ani w rejonie cmentarzy. Nie wiem, może dlatego, że w tym czasie bardzo dużo osób się tam przemieszczało.

Policjanci szukali też w Parku Dzikowskim, szukali w zaroślach nad Wisłą. Tadeusza Gaja nigdzie nie było.

Chciał odwiedzić żonę?

Minęła sobota, a po niej niedziela. W poniedziałek we Wszystkich Świętych, zamiast wspominać zmarłych bliskich, rodzina Gajów wciąż bezskutecznie szukała pana Tadeusza. We wtorek rano nadeszła najgorsza z możliwych wiadomości...

Piotr Gaj opowiada: - Z okna mieszkania widzę przychodnię zdrowia. Co rano zerkam, czy mój samochód stoi na parkingu. Zobaczyłem obok przychodni karawan i coś mnie tknęło, więc zszedłem na dół. Tam dowiedziałem się, że w budynku znaleźli mojego tatę martwego. Szukaliśmy go daleko, a on był tak blisko.

Wstrząsająca była nie tylko sama informacja o śmierci, ale też okoliczności jej towarzyszące. Starszy, schorowany człowiek zmarł na korytarzu w przychodni zdrowia i nikt nie zauważył, że tam w ogóle jest! Jak to możliwe?

W piątek Przychodnia Specjalistyczna przy ulicy Mickiewicza pracowała do godziny 18. W budynku tym znajdują się różne poradnie i gabinety. Ciało pana Tadeusza znaleziono na drugim piętrze, gdzie mieszczą się gabinety stomatologiczne. Przed około 30 laty w tym miejscu pracowała nieżyjąca już żona Tadeusza Gaja.

- Być może właśnie w tej chorobie stracił orientację i chciał mamę odwiedzić. Tak mogło być, znał tę przychodnię dobrze, bo wiele razy tam bywał w przeszłości - mówi syn.

Nikt nie widział

Jako ostatnie w piątek przychodnię opuszczały sprzątaczki. Najprawdopodobniej właśnie w tym czasie do budynku musiał wejść niepostrzeżenie 86-latek. Teraz prokuratura próbuje ustalić, jak to możliwe, że nikt go nie zauważył i dlaczego przed zamknięciem drzwi wejściowych nie sprawdzono wszystkich pomieszczeń i korytarzy.

W przychodni na każdym piętrze z klatki schodowej na korytarz wchodzi się przez przeszklone drzwi, zamykane na klucz. Jak ustaliliśmy, także w piątek drzwi na każdym piętrze były zamknięte, gdy ostatni pracownicy opuszczali budynek.

Z klatki schodowej wejście na korytarze poszczególnych pięter było więc niemożliwe, ale można było wjechać na każde z pięter windą. I to nią najprawdopodobniej 86-latek dostał się na drugie piętro i wyszedł na korytarz.

- Sprawdzamy te wszystkie okoliczności, przesłuchani zostaną pracownicy placówki - mówi prokurator Artur Kozioł z Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu. - W takich przypadkach z urzędu badamy sprawę pod kątem ewentualnego nieumyślnego spowodowania śmierci.

Zabiło go zimno

Kiedy zmarł starszy mężczyzna przypadkiem zamknięty w przychodni? Pierwszego, drugiego, trzeciego dnia? I co było przyczyną śmierci? Na te pytania dała odpowiedź przeprowadzona na zlecenie prokuratury sekcja zwłok.

- Ze wstępnych ustaleń lekarza wynika, że mężczyzna zmarł w pierwszej dobie od zaginięcia - wyjaśnia prokurator Kozioł. - Odnośnie przyczyny śmierci nie chcę się na razie wypowiadać, gdyż nie ma jeszcze pisemnej opinii z wynikami sekcji.

Jak ustaliliśmy nieoficjalnie przyczyną zgonu było nadmierne wychłodzenie organizmu! Zmarł z zimna, bo na długi weekend w budynku przychodni wyłączono centralne ogrzewanie! Najprawdopodobniej winda także została wyłączona, uniemożliwiając mężczyźnie zjechanie na parter. Tam mógłby choćby uderzaniem laską w drzwi próbować zwrócić uwagę przechodniów. Na kilka pytań nie ma jeszcze odpowiedzi.

W czwartek bliscy zmarłego załatwiali formalności związane z pogrzebem.
- Nie wiem, co o tym wszystkim teraz myśleć. Zastanawiamy się wszyscy, jak do tego w ogóle doszło. To dla nas ciężkie chwile - nie kryje Barbara Świątek, córka.

Nabożeństwo pogrzebowe odprawione zostanie w sobotę w Klasztorze OO. Dominikanów. Po nim Tadeusz Gaj wyruszy w ostatnią ziemską drogę, jego ciało spocznie na cmentarzu komunalnym w Tarnobrzegu - Sobowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24